Enjoy, Anlikos! ^ ^
_______________________________________________________________________
-Dzień dobry...? - Powiedział niepewnie Shindy, patrząc na tę górę mięcha.
-Co tu dzieje się? - spytał ochroniarz, ujawniając tym samym swoje nie - japońskie pochodzenie i waląc wokalistę ogromną łapą w ramię.
- Nasz kolega przechodzi mały... kryzys.
- Co robicie tu wy? - od człowieka zajechało rosyjskim akcentem.
- Szukamy naszego punczga! - Wykrzyknął zdesperowany Masatoshi, jednocześnie starając się zrzucić z siebie Kiyozumiego.
- Czego szukacie wy? Dziewczyny nie chyba? - jak dotąd mężczyzna posługiwał się tylko zdaniami pytającymi i basista zaczynał wątpić, czy ochroniarz potrafi powiedzieć cokolwiek innego.
-"Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie", jak to kiedyś ujął mój mistrz...- rzekł Yoichi.
- Nie rozumiem ja was... - Rosjanin zdjął ciemne okulary i przetarł czoło rękawem. - Wy tu czekacie, a ja dzwonię do szefa.
- Wiejemy? -zapytał szeptem Masa Shindy'ego. Tamten jednak pokręcił głową.
-Popatrz na Yoichiego i Kiyo, ledwo stoją. Poza tym, to jedyny sposób, by dostac się do Takumy - westchnął. Tymczasem bodyguard kończył rozmowę przez telefon.
-..tak, rozumiem. Dobrze. - Człowiek spojrzał na nich i uśmiechnął się złowrogo. - Szef widzieć chce was i pogadać miło.
- Oczywiście. - Rzekł Shindy z godnością. - Kiyo, ogarnij się i chodźmy.
- Już, już. - Perkusista puścił Masatoshiego. Pod oczami miał czarne plamy, co upodabniało go do misia pandy. Ruszyli za ochroniarzem. Gdy przeszli przez drzwi niemal ich zatkało. Podłoga, po której stąpali była pokryta miękką, różową wykładziną. Na ścianach wisiały ogromne, zabarwione lekko na czerwono lustra, które dodatkowo zdawały się powiększać i tak już duże pomieszczenie. Pod sufitem drżały kryształowe żyrandole, a wszystkie meble i sprzęty miały soczyście grapefruitowy odcień. Zaskoczony Masatoshi zaklął, natomiast Yoichi wyglądał na oczarowanego. Shindy i Pandazumi natomiast patrzyli w jeden punkt. Reszta po chwili również zauwazyła, że na różowych krzesłach siedzieli młodzi mężczyźni w landrynkowych garniturach, włosach i makijażu, kiwający sie w rytm dobiegającej z wieży stereo melodii. Dziewczęcy głosik wyśpiewywał słodziutko puste frazesy o miłości.
- Ostatnio nie byli tacy... słitaśni.- rzekł Kiyo szeptem.
Po dwóch czy trzech minutach owi ludzie dostrzegli przybyszów. Najbrzydszy i najbardziej różowy z całej piątki mężczyzna wstał, uprzednio ściszywszy nagranie.. Z wybielonym i świecącym (za sprawą złotego zęba) uśmeichem podszedł do gości.
- Witajcie w naszych skromnych progach - rzekł piskliwym, przesadnie słodkim głosem. - Jak wam się podoba nasz nowy album?
- To ty śpiewasz? Myśleliśmy, że to jakaś dziewczynka. - Mruknął Masatoshi, ale zagłuszył go perkusista.
- Co zrobiliście z Takumą? - Wyrwał się.
- Widzę że pan Płaczek jest odważny - zaszydził wokalista Bubble - ale i bardzo nieuprzejmy. Najpierw należy się przywitać i przedstawić.
- Ty się nie przedstawiłeś. - Zauważył Masatoshi.
- Och, wybaczcie - mężczyzna skłonił się nieznacznie - jestem Ronaldo.
- Jak ten piłkarz? - Kiyo zaciekawił się momentalnie.
- O tak. Mam z nim wiele wspólnego. Oboje jesteśmy przystojni, utalentowani...- Zaczął sie rozwodzić różowy, jednak Shindy mu przerwał.
- Jasne, jasne... Powiedz, co zrobiliście z Takumą.
- To już wyjaśnią wam moi znajomi. Dimitrij, Boris! - Ronaldo pstryknął palcami, na co ochroniarz, którego poznali już wcześniej oraz jego nieco mniejszy kolega wkroczyli do pomieszczenia. Jeden z nich złapał Shindy'ego i Kiyo za nadgarstki, a drugi zrobił to samo z Yoichim i Masatoshim.
- Co ty robisz? Puść mnie! - Krzyknął basista i próbował się wyrwać. Oczywiscie - bez rezultatu.
- Tak, bowiem "wolność to dobro, które umożliwia korzystanie z innych dóbr" - dodał Yoichi, nie wyglądając jednak na szczególnie zmartwionego swoim położeniem.
- Jeśli będziecie grzeczni i zrezygnujecie z dania tego koncertu, to puścimy was wolno i może zobaczycie jeszcze waszego blond kolegę. - Ronaldo zaśmiał się szyderczo.
- "Najgorszą rzeczą jest rezygnacja. Nie wolni nigdy, z żadnego powodu odwracać sie do zycia plecami"- rzekł gitarzysta.
- Dobrze, więc na wasze życzenie. - Bubbles spojrzał na Dimitrija, na co tamten, a za nim jego kolega wykonali jakieś ruchy. Jednak chłopcy z Anli Pollicino nie zdążyli nawet zobaczyc jakie. Nagle usłyszeli suchy trzaski i po kolei zapadli się w ciemność.
__________________________________________________
Ten part dedykuję...Hmmm...Może....Mojej bułce z serem *-* Jej też się coś od życia należy, prawda?
Chciałam w sumie napisać więcej, ale zostawię na razie tak jak jest, by podsycić napięcie.
Tak, wiem. Jestem zUa.
W każdym razie następny part powinien być już ostatnim. Większość już napisałam, więc może pojawić się jeszcze w tym tygodniu ^ ^
PS. DZIĘKI DZIĘKI DZIĘKI, ŻE CZYTACIE!!! Lofczam was :333
Kolejny paintowy twór^ ^ To brzydkie w prawym rogu to ja.
So True...
J-jak to ostatni...? Dziewczyno, nie rób mi tego. Ja kocham to opowiadanie. Yoichi jest rozbrajający z tymi swoimi cytatami. Nieładnie jest kończyć w tak ciekawym momencie. Ja rozumiem, budowanie napięcia itd., ale noo... Co się stanie z Anli? Muszę to wiedzieć. I wcale nie jesteś brzydka. Nawet tak nie mów. >.< Widziałam Cię na koncercie, więc wiem, co mówię. Czekam na... na ostatni(T.T) part.
OdpowiedzUsuńJak zwykle interesująco, zabawnie, pozytywnie. Długo się czekało, ale stwierdzam, iż było warto. Tylko nadal trochę za krótko, jak na mój mały, nic nie znaczący, guścik ^^
OdpowiedzUsuńPorcja hejtu-grammarnażenia na dziś: "[...] a za nim jego kolega wykonali jakieś ruchy. Jednak chłopcy z Anli Pollicino nie zdążyli nawet zobaczyc jakie." <--- o w tym fragmencie tutaj, mamy literówkę w słowie 'zobaczyć', a także kompletne nieogarnięcie w '[...] jego kolega wykonali'... Chyba ci się wzięło i zjadło jakiś wyraz.
Tak, muszę wypomnieć. Jedna z moich osobowości jest perfekcjonistką, więc sama rozumiesz... :D
Ale fragmencik całkiem fajny, podoba mi się. I naprawdę następny będzie już ostatnim? Szkoda :< Ale będziesz pisała o czymś jeszcze, później, ne? Jakiś nowy FF... W razie czego, to na mnie (i moje perfekcjonistyczne alter ego...) możesz liczyć.