piątek, 31 maja 2013

Ringuniowi zdarzyło się myśleć, cz. 8. - Profesor.

W tej części nie będzie niczego o dochodzeniu... Chyba XD I przestań się już z tego lać, Czygan XD
______________________________________________________________________
- Na tym się nie da spać. - Zduszony jęk Johna złamał ciszę panującą w naszym nowym mieszkaniu. - Tu chyba nawet nie ma materaca, tylko jakiś koc!
- W materacu jest słoma. To jak powrót do natury! - Rozległ się głos z łóżka stojącego najbliżej mnie. George nie ukrywał zachwytu nad tym pokojem. Był już znudzony tym ciągłym luksusem, a teraz proszę, jaki interesujący zwrot akcji.
- Dobra, cicho, rano musimy wcześnie wstać. - Paul próbował ich uciszyć. Czyli, że nikt z nas nie spał, chociaż była już północ. 
-  Mam na drugą zmianę. Praca osiem godzin dziennie mnie wykończy! - Westchnął John.
- Na koncertach chyba bardziej się człowiek męczy... - Zauważyłem.
- Ringo, śpij, Winston musi odpocząć. On się przejmuje moją stresującą pracą. Miałem dzisiaj takiego klienta, mówię wam, okropny! Był gruby i czerwony jak burak...
- Ciiiiiiiiiiiiisza! - Tym razem to George spróbował zaprowadzić nocny porządek, jednak nie udało mu się, bo John wciąż opowiadał o kebabie.
- ...no i on do mnie "Nie zapłacę za sos. Mam tu kartę stałego klienta!", a ja do niego, że karta tak nie działa i że odejmuje się 10% od całości zamówienia, na co on, że nie będzie się kłócił z nowym pracownikiem i że zna mojego szefa! Wyobrażacie sobie? - Mój przyjaciel był naprawdę oburzony.
- Fascynujące, co było później? - Zapytałem z czystej uprzejmości, gdyż specjalnie nie interesują mnie klientela budki z fastfoodami.
- Nic. - Nie zabrzmiało to szczerze.
- Na pewno nic, John?
- Na pewno! Przecież wcale nie wywaliłem mu tego sosu na twarz, ani nic...
- CO ZROBIŁEŚ?
- ...a on nie powiedział, że mnie pozwie.
- Będziemy mieć przez Ciebie kłopoty. Jak zwykle.
* * *
- Pobudka, chłopaki! - Głos Anny wybudził mnie z głębokiego snu. Śniło mi się, że razem z Johnem zwiedzamy Krainę Wiecznych Nosów, mieszkamy w gigantycznej przegrodzie nosowej, jemy pianki w kształcie nosów i mamy gromadkę nosowych dzieci. Przez cały czas trwania snu John nosił na głowie perukę, która wyglądała dokładnie tak, jak blond włosy Anny.
- Kobieto, czyś ty oszalała? - Mruknął niezadowolony John, który od jakiejś godziny spał na podłodze.
- Chcecie być z powrotem w domu, czy nie?
- Chcemy, chcemy. - Powiedziałem, próbując pozbyć się z głowy wizji Johna w peruce.
Kilkanaście minut później byliśmy gotowi do wyjścia. Wyglądaliśmy tym razem w miarę normalnie, gdyż ubrania w których tu przybyliśmy właśnie wróciły z pralni. Zjechaliśmy windą na sam dół i wyszliśmy z bloku. John z niesmakiem spojrzał na swoje miejsce pracy, gdzie krzątało się już kilka osób w papierowych maskach, po czym potrząsnął głową i wsiadł do samochodu naszej gospodyni. Również wpakowaliśmy się do auta. Ostatnimi czasy nie jest to mój ulubiony środek transportu...
Po jakimś czasie dojechaliśmy do niezbyt wysokiego budynku w jakiejś starej dzielnicy miasta. Wszystko było tam szare i jakieś takie podniszczone, pod nogami czasem zaplątała się jakaś pusta puszka po piwie czy ulotka z reklamą nocnego klubu. W każdej chwili z jakiegoś ciemnego zakątka mógł się wychylić jakiś zbir i nas okraść... Chyba pomyślałem to w złej godzinie, bo właśnie zza rogu wychynął chudy, pająkowaty człowieczek mniejszy nawet ode mnie, z łysą głową, nieprzyjemnym wyrazem twarzy i w workach po ziemniakach na ciele. Wyglądało to tak, jakby nagle schudł 50 kilogramów i nie zdążył przebrać się w ubrania dopasowane do jego sylwetki. Anna zaklęła cicho pod nosem i ścisnęła mocniej pasek swojej torebki. Człowiek chyba nie zauważył jeszcze czterech mężczyzn stojących w cieniu za dziewczyną, to znaczy - nie zauważył NAS.
- Te, lalunia, masz jakiś problem? - Zapytał, a ja poczułem ulgę. To nie był łotrzyk, tylko dżentelmen, który chciał pomóc damie pytając się najpierw, czy boryka się z jakimś problemem! Cóż za klasa, cóż za męstwo! Może te czasy nie są aż takie złe? Słowo "lalunia" zapewne wyrażało zachwyt nad pięknem napotkanej dziewczyny. Ah, cóż za amant!
- Daj nam przejść. - Warknęła Anna, a ja oburzyłem się nie na żarty. Jak ona mogła tak potraktować tego szarmanckiego mężczyznę?
- Anno, twoje zachowanie jest bardzo nie na miejscu! - Powiedziałem, wychylając się z cienia. - Ten pan przecież tylko zapytał, czy...
- Ringoooo, nie... - Paul i John przytrzymali mnie za ramiona i wciągnęli z powrotem w kąt. Mały człowiek chyba zauważył, że Anna nie jest sama. Chyba pomyślał, że któryś z nas jest jej chłopakiem i nie mógł się pogodzić z takim zawodem miłosnym, bo spojrzał na nas przerażony i oddalił się z prędkością niemal równą prędkości światła do miejsca, z którego przyszedł.
- Dlaczego byłaś dla niego taka niemiła? - Zganiłem dziewczynę. Spojrzała na mnie i pokręciła głową, po czym skierowała się w stronę schodów prowadzących do budowli i zniknęła w drzwiach. George pociągnął mnie za sobą do wejścia i kątem oka udało mi się dojrzeć tabliczkę wiszącą na drzwiach. Stało na niej napisane "Benjamin Tapeworm, dentysta i ginekolog-położnik". Zdążyłem jeszcze pomyśleć, że ów profesor raczej nie ma zachęcającego nazwiska, po czym zostałem wciągnięty do oślepiająco białej poczekalni. George puścił mój rękaw i usiadł na najbliżej stojącym krzesełku. Paul i John już siedzieli, wpatrując się w płaski ekran. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że to telewizor. Właśnie jakaś półnaga kobieta tańczyła, a w tle słychać było dźwięki często spotykane podczas remontów.
- Anno, dlaczego stacja z filmami erotycznymi jest włączona u dentysty? To taka nowoczesna moda? - Zapytał nieco zniesmaczony Paul.
- Sęk w tym, że to nie jest stacja z filmami erotycznymi, tylko telewizja muzyczna... Tak teraz wygląda muzyka... Półnagie, a czasami i nagie dziw... dziewczyny w teledyskach i różne takie przypadkowe dźwięki. - Smutno wyjaśniła Anna.
- Żartujesz...
- Niestety nie... - Dziewczyna zaczęła przypatrywać się własnym paznokciom.
- Właściwie to dlaczego jesteśmy u ginekologa-położnika? Ringo jest w ciąży? - Zapytał John.
- Nie ja, tylko Winston i to ty będziesz płacił alimenty. - Zażartowałem, by trochę rozluźnić atmosferę.
- Winston, kochanie! Będziemy mieli dzieci! Będziemy na zawsze szczęśliwą rodziną! Ty, ja, Ringo, Cyn i nasze nosiątka! - Pisnął gitarzysta, a mnie przypomniał się dzisiejszy sen. Na szczęście drzwi gabinetu otworzyły się. Stał w nich tyłem jakiś pacjent posturą przypominający piłkę i ściskał rękę osobie, która ukryta była po drugiej stronie. Po chwili odwrócił się i z uśmiechem wyszedł na zewnątrz. Z gabinetu doleciało do naszych uszu wątłe "następny!". Anna pierwsza wstała i skierowała się do pomieszczenia. Na trzęsących się nogach weszliśmy za nią. 
Znaleźliśmy się w najzwyklejszym na świecie gabinecie dentystycznym. W jednej ze ścian było dwoje drzwi, jedne - jak głosiła przyklejona do nich gumą do żucia kartka - były wejściem do gabinetu ginekologicznego, a drugie prowadziły do pomieszczenia gospodarczego.
- Witam. - Z rogu pomieszczenia dopłynął do nas cichuteńki głos, niepasujący zupełnie do właściciela, na którego spojrzałem chwilę później.
Był to dorodny młodzian, mierzący sobie zapewne więcej niż dwa metry. Miał twarz pooraną licznymi bliznami, które sprawiały, że wyglądał na weterana wojennego. Na głowie połyskiwała łysina, emanująca dostojnością pod wpływem jasnego światła jarzeniówek. Pod różowawym fartuchem lekarskim wyraźnie rysowały się mięśnie. Mężczyzna wyglądał na takiego, który może zmieść człowieka z powierzchni ziemi jednym tylko pstryknięciem palca. A już zwłaszcza takiego człowieka, który ma niewiele ponad 170 cm wzrostu... Odruchowo schowałem się za George'a. 
- Chłopcy, to jest mój znajomy, profesor... doktor habilitowany... docent... yyy... - Anna podrapała się po głowie z zakłopotaniem.
- P-po prostu Ben... - Lekarz przedstawił się głosem wystraszonej sześciolatki.
- No właśnie, Ben. Spróbuje wam pomóc.
- D-dokładnie. Zapraszam tutaj... - Ben ruszył przez gabinet i otworzył przed dnami drzwi do schowka. Trzęsącym się ruchem ręki zaprosił nas do środka.
Jednak pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy, nie przypomniało ani trochę pomieszczenia gospodarczego...
_______________________________________________
Meh, napisałam to przy zupełnym braku weny i przy okrzykach siostry > < No i dalej mnie wszystko boli po wycieczce, chociaż wróciłam w środę wieczorem.
Po drodze do Szczawnicy, gdzieś tak w Bytomiu, mijaliśmy billboard z Paulem *-* Wszędzie już wstawiłam to foto XD Możecie je zobaczyć na przykład na  moim Twitterze ^ ^
Rozumiecie to, że jeszcze tylko 22 dni do koncertu? Nie mogę uwierzyć... Jutro będzie można mówić, że się "w tym miesiącu idzie na koncert Paula McCartney'a". Niesamowite *-*
Zauważyłam, że ostatnio jest mało komentarzy pod notkami, więc posunę się do pewnego szantażu <mwahahahahaha!> i następną notkę dodam, jak będzie pod tą 10 komentarzy ; ; Wredna ja. Ale chcę widzieć, że dalej ktoś te bzdury czyta ; ; 
Phhhrezentacja mojej koszulki  z Abbey Road ^ ^ Nie zwracajcie uwagę na tłuszcz imieniem Hildegarda.
Do zobaczenia za 10 komentarzy! ^ ^
Ask.fm
Twitter
 

16 komentarzy:

  1. świetne, świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Sęk w tym, że to nie jest stacja z filmami erotycznymi, tylko telewizja muzyczna... Tak teraz wygląda muzyka... Półnagie, a czasami i nagie dziw... dziewczyny w teledyskach i różne takie przypadkowe dźwięki." jakie to prawdziwe ;_;
    H

    OdpowiedzUsuń
  3. ACH TY SZANTAŻYSTKO ;_________________;
    Świetny rozdział, nosiątka i w ogóle zajebiście ^^
    A najbardziej spodobał mi się ten fragment:
    "- Anno, dlaczego stacja z filmami erotycznymi jest włączona u dentysty? To taka nowoczesna moda? - Zapytał nieco zniesmaczony Paul.
    - Sęk w tym, że to nie jest stacja z filmami erotycznymi, tylko telewizja muzyczna... Tak teraz wygląda muzyka... Półnagie, a czasami i nagie dziw... dziewczyny w teledyskach i różne takie przypadkowe dźwięki. - Smutno wyjaśniła Anna."
    Takie smutne i prawdziwe :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra nie będę. ; ;
    Ale to jest zajebiste!:3
    Takie prawdziwe to o tym remoncie...

    Cyganek

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekamy na kolejną część *_____*
    ~Paulina McStarrisson

    OdpowiedzUsuń
  6. SAMA CI JEBNĘ TE 10 KOMENTARZY, PEDALE.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobre, dobre!!!!!!!!!!!!!!!!!! DOOOOOOOOBREEEEEEEEEE!!!!!!!!!!! dobre dobre dobre!!!!!!!!! DOBRE!111111111 Dobre, dobre!!!! WYBACZ MAM ZABURZENIA PSYCHICZNE, ALE TO NAPRAWDĘ JEST DOBRE! ja czekam na kolejną część <3|
    /nieśmiałość zobowiązuje

    OdpowiedzUsuń
  8. WOW ! Świetne! Podoba mi się. W następnej części mogłabyś napisać jak Anna mówi im jak rozwiązał się zespół itp. . Ta cześć jest chyba najlepsza ze wszystkich.
    /Angelina

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne! Bardzo lekko piszesz i masz poczucie humoru, trzymasz nas w niecierpliwości :) O koncercie Paula nawet nie śmiem marzyć... ale cieszę się z Twojego szczęścia :)
    /Qra

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodajże tą dziewiątą część.

    OdpowiedzUsuń
  11. No plz, stresujesz mnie.

    OdpowiedzUsuń

N-no czeeść *u*