UWAGA! TREŚCI PORYTE! WRAŻLIWYM RADZĘ ZJEŚĆ JAJKO.
Zaraz... co?
No, nevermind.... XD
Aha - wszystkie wydarzenia mają miejsce w 1965 roku :3
HEJTÓJDZIE <3
__________________________________________________________________________
- Ringo! Jak zwykle się spóźniasz! - Powiedział wyniośle John, nareszcie zrezygnowawszy z trzymania w ustach skarpetki. - Oczywiście mówię do Ringo, a nie do jego noska... - Sprostował
- Przecież i ja, i mój nos wstaliśmy pierwsi.... - Mruknąłem i zasiadłem przy stoliku. - Dlaczego znów wleźliście mi do łóżka?
- Lennon powiedział, że bez twojego nosa nie zaśnie - przemówił Paul, kręcąc filiżanką z herbatą.
- Masz przecież swój własny nos, John! - Powiedziałem z wyrzutem.
- Ale twój jest ładniejszy - stwierdził John - jakże miałbym bez niego zasnąć?
- No, powiedzmy, że.... A dlaczego wy weszliście mi do łóżka? - Skierowałem wzrok na George'a i Paula.
- Po prostu obserwowaliśmy, jak twoja kichawa śmiesznie podryguje i nam się przysnęło. - Wyjaśnił basista. George zaśmiał się nieśmiało, jak to on.
- Nie obrażaj tego ślicznego nosa! - Oburzył się Lennon.
- Cynthia nie będzie zadowolona, gdy się dowie, jakie uczucia żywisz do nosa Ringo. - Stwierdził Paul.
- Gdybym to tylko z nosami miewał romanse! - John uśmiechnął się figlarnie.
- Powinniśmy już jechać na próbę.... - Rzucił w jego stronę George.
- Czy ty śmiesz mnie pouczać, Harrison? - Frontman zmrużył oczy i spojrzał na kolegę z zespołu. - Czy ty nie wiesz, kto tu jest szefem?
- Daj spokój, John... - Powiedziałem pokojowo.
- Nie wtrącaj się, Ringo!
- Już nigdy nie pozwolę ci nawet spojrzeć na mój nos, jeśli będziesz niemiły dla George'a! - Zagroziłem, zupełnie nie w moim stylu. Słysząc to, John zapowietrzył się. Zwiesił głowę, a gdy ją podniósł, jego twarz wyrażała bezgraniczny smutek. Myślałem, że nasz twardy Teddy Boy nie jest zdolny do płaczu z tak błahego powodu, jak ten, że nie pozwolę mu dotknąć nosa.
- J-ja już będę grzeczny, Gwiazdeczko... Tylko nie rób mi tego! Proszę! - Lennon patrzył na mnie z oczyma pełnymi rozpaczy.
- Zadzwońcie do Mimi*... Chyba tylko ona jest wstanie wybić mu z głowy tę dziwną obsesję. - Paul zrobił taki ruch, jakby miał zamiar sięgnąć po telefon.
- Ani mi się waż! - Zaszlochał John. To wszystko zaczynało przypominać mi kiepską sztukę komediową.
- Spokojnie, Johnny! Nikt tu nie ma zamiaru dzwonić do twojej ciotki. Paul tylko żartuje... - Poklepałem przyjaciela po ramieniu. - Na pocieszenie możesz pogłaskać lewą dziurkę w moim nosie... Tylko ostrożnie!
- Oh, Ringo! To znaczy.. Nie Ringo, tylko nosku. Trzeba by było jakoś go nazwać? Może Winston**? To wtedy byłoby takie symboliczne... - Zachwycał się John, macając mój narząd wymiany gazowej. Zaśmiałbym się, ale muszę czymś oddychać... Ale gdybyście tylko widzieli George'a! Biedak oczy miał jak monety, a jego usta otworzyły się w niemym krzyku. Przyłożył dłoń do skroni i oparł się policzkiem o blat. Najpewniej myślał coś w stylu "Z kim ja żyję".... Szczerze mówiąc, dokładnie to samo przychodziło do głowy i mnie.
- John? John! Już wystarczy! - Powiedziałem i potrząsnąłem głową. John zasmucił się i spuścił głowę, po chwili jednak skierował swój wzrok z powrotem na mnie i z nabożną czcią wpatrywał się w mój nos. George zaczął walić czołem w stół. Chyba w ogóle nie mrugał. Z tej dziwnej sytuacji wybawił nas Les Anthony, szofer Johna, który przybył, by zabrać nas na próbę.
________________________________
Mam ACODIN w apteczce, to chyba wszystko wyjaśnia? ;___;
Jeśli czyta to teraz Pani Kasia, której dziś pokazywałam bloga, to pozdrawiam ^ ^ Hyhy :3
Indżoj.
Genialne! :D
OdpowiedzUsuń:3
Magda.