Patrzyliśmy na siebie w zdumieniu przez kilkanaście sekund. Paul spojrzał na dziewczynę z troską.
- Uderzyłaś się w głowę, tak? Może trzeba jechać do szpitala, bardzo cię boli? - Pytał. Pomyślałem, że pewnie niewygodnie jej trochę na asfalcie, więc podałem jej rękę, by pomóc jej wstać. Kobieta jednak odsunęła się ode mnie z wystraszoną miną. Zrobiło mi się smutno, przecież to ja jestem ten uroczy! Zamiast skorzystać z mojej pomocy pannica spróbowała podnieść się o własnych siłach, nie wyszło jej to jednak zbyt dobrze - niemal się nie przewróciła o własne nogi. Oparła się o samochód i odetchnęła głęboko, po czym poprawiła koczek, który nieco jej się przekrzywił. Następnie spojrzała w naszą stronę. Pewnie przedstawialiśmy teraz dość komiczny widok - czterech gości kucających na parkingu, wszyscy z bladymi twarzami i zdziwionymi minami. Postanowiłem przerwać tę komedię i wstałem, jednocześnie ciągnąc za ramię George'a. W tym momencie Paul i John też oprzytomnieli i podnieśli się z klęczek.
- To sen, tak, to sen...- Usłyszałem ze strony samochodu. - Za niedługo się obudzę i oni znikną. To tylko chory sen...
- Wypraszam sobie! - John wycelował nos w niebo.
- Skoro to sen, to oni nic mi nie zrobią, mhm. - Głos dziewczyny stał się pewniejszy. Podeszła do nas z szerokim uśmiechem.
- Już wszystko w porządku? - Zapytałem, patrząc na nią niepewnie, gdyż jej cera wciąż była kredowobiała, a na czole perliły się krople potu.
- Najlepszym, panie Richardzie. - Odrzekła, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Mam na imię Anna.
- Nasze imiona pewnie znasz. - Mruknął Georgie. Zdziwiłem się, że w ogóle się odezwał, bo raczej rzadko to robi.
- Oh, oczywiście! - Zaśmiała się nerwowo. Wystraszyłem się, bo brzmiała przy tym trochę jak pacjentka szpitala psychiatrycznego.
- Masz teraz coś ważnego do zrobienia? Bo chyba lepiej będzie, jeśli wrócisz do domu i trochę się uspokoisz. - Dodał George.
- Nie, nie mam! - Znów ten śmiech! - A wy?
- Już skończyliśmy pracę, więc możemy odwieźć cię do domu.
- Ależ ja sama bardzo chętnie się odwiozę! - Anna wyjęła z torebki butelkę i pociągnęła z niej zdrowo.
- Żadnego alkoholu! - Paul podbiegł do niej i wyrwał jej whisky z rąk.
- Właśnie, żadnego alkoholu! - Powiedział stanowczo John, po czym z niewinną miną podszedł do basisty i zaczął wpatrywać się we flakon. Chyba wiem, co się stanie gdy już wrócimy do domu. A gdy John trochę popije, to zamęcza mojego Win... to znaczy, zamęcza mój nos jeszcze bardziej.
- Wsiadamy! - Paulie otworzył drzwi auta kluczem, który przed chwilą został wyjęty z torebki przez dziewczynę, po czym niemal wepchnął właścicielkę do środka. John, George i ja również wsiedliśmy do środka, po czym Paul zasiadł na miejscu kierowcy.
- Jesteś pewien, że potrafisz tym jeździć? - Zapytałem z powątpiewaniem. W odpowiedzi usłyszałem jakieś mruknięcie. Basista zaczął majstrować przy samochodzie i po jakimś czasie udało mu się ruszyć.
- Teraz to już będzie z górki! Gdzie mieszkasz? - Podczas gdy dziewczyna zaczęła tłumaczyć, jak dojechać do jej miejsca zamieszkania, auto powoli wyjechało z parkingu. Razem z George'em zajęliśmy się kontemplowaniem widoków za oknem, natomiast John wciąż wpatrywał się w leżącą pod fotelem butelkę.
Anna mieszkała całkiem niedaleko. Dla pewności zaprowadziliśmy ją pod same drzwi mieszkania. Otworzyła je jednym z kluczy i spojrzała na nas.
- Zapraszam na herbatkę drogich panów. - Powiedziała, niemalże się kłaniając.
- Ależ dziękujemy! - Johnny niemal wepchnął się do mieszkania, licząc na więcej whisky. Chcąc nie chcąc weszliśmy za nim.
Mieszkanko było małe, ale przytulne, w beżowo-niebieskich barwach. Wprost z drzwi wchodziło się do pokoju dziennego połączonego z aneksem kuchennym, z którego korytarzyk prowadził prawdopodobnie do sypialni.
- Usiądźcie sobie! - Dziewczyna machnęła ręką w stronę kompletu mebli, składających się na mini salonik. Ja i George usiedliśmy na kremowej sofie, natomiast Paul i John zajęli miejsca w fotelach. Anna wyciągała jakieś rzeczy z szafek, mrucząc do siebie coś o szalonych snach. Rozejrzałem się dookoła i mój wzrok zatrzymał się na kupce jakichś papierów, chyba katalogów. Wziąłem pierwszy z brzegu. Na czarno-białej okładce uśmiechała się piękna pani, z równymi, białymi zębami i pięknymi oczętami. Otworzyłem gazetkę i zacząłem czytać na głos.
- "Najlepsza klinika chirurgii plastycznej w Londynie! Poczuj się wyjątkowo, spraw sobie nowy nos. Oferujemy zabiegi zmniejszania i zmieniania kształtu nosa, teraz w wyjątkowej cenie specjalnie dla ciebie!", to ciekawe. Może zmniejszyłbym sobie nos? Miałbym większe powodzenie u...
- CZYŚ TY OSZALAŁ? - Wykrzyknął John. - CHCESZ ZABIĆ WINSTONA?
- Nie, tylko go odrobinę... zredukować. Czemu nie, mhmmm...
- Nie możesz tego zrobić Winstonowi, nie możesz tego zrobić mnie! - John wstał, podszedł do mnie i rzucił się na kolana.
- Johnny, nie szalej, to przecież nic takiego. Nawet cena okazyjna, a takie zabiegi to nowość! - Podrapałem się po głowie, patrząc na przyjaciela.
- Proszę, Ringo, zastanów się... - Lennon szlochał z głową na moich kolanach.
- John...
- Nie podejmuj tej decyzji zbyt pochopnie, bo...
- Zamiast rozmawiać o pomniejszeniu nosa Ringo radziłbym zerknąć na datę wydania tego katalogu. - Powiedział z przerażeniem George. Spojrzałem na okładkę i poczułem się, jakby nagle w mieszkaniu temperatura spadła do minus dwudziestu.
- Wydanie pierwsze. Styczeń 2013.
________________________________________________________
JEST! Napisałam ; - ;
Nie jestem z tego zbyt zadowolona, ale cóż ;____;
Znów musieliście tak długo czekać, za co bardzo serdecznie przepraszam. Właściwie już we wtorek miałam wymyśloną koncepcję na następne części, ale we wtorek nie miałam czasu ich napisać, bo po południu mam korki ; - ; W środę rano gruchnęła wieść o tym, że Paul będzie miał koncert w Polsce i cały wieczór siedziałam i czytałam o tym, w czwartek moja klasa robiła skecz napisany przeze mnie na Dzień Wagarowicza, miałam straszny stres i na niczym się skupić, więc postanowiłam napisać coś w weekend, gdy już będzie po wszystkim i gdy będę wiedziała, czy jadę na Paula. Kiedy tata napisał mi SMS-a, że kupił bilety... był pisk na całą halę XD Wczoraj przedświąteczne sprzątanie, więc piszę dzisiaj, w przerwie między kościołem a robieniem projektu na WOS ; - ;
PS. Kto z was jedzie na koncert? *u*
PS2. Dziękuję za tyyyyyle komentarzy! *_*
Świetne! Genialnie się to czyta! Czekam z niecierpliwością na c.d.
OdpowiedzUsuńGenialne! am nadzieję,ze bedziesz miała wiecej czasu i szybciej dodasz nastepna czesc :)
OdpowiedzUsuńGeju, za dobre to <3
OdpowiedzUsuńcygan
I like it :3
OdpowiedzUsuńJeju, chciałabym pojechać na Paula, ale... No właściwie to mam tylko 14 lat, a tam pewnie będą osoby starsze ode mnie... I to pewnie dużo takich będzie... :c
OdpowiedzUsuńUgh...!
A co do rozdziału: świetny! Czekam z niecierpliwością na następną część! :)
OMNOMNOMNOM
OdpowiedzUsuńpowinnać napisać książkę ;)
PISZ WIĘCEJ PROSZĘ
OdpowiedzUsuńale ci zazdroszczę tych biletów... :C
OdpowiedzUsuń____________________________________________
piszesz świetnie, z humorem, zabawnie, nie da się tego nie kochać ♥
Piękne.
OdpowiedzUsuńMasz talent, naprawdę. :)
OdpowiedzUsuń/ Aśka
Skąd Ty bierzesz te wszystkie "powiedział i wycelował nos w niebo", "mówił prawie szlochając na moich kolanach" itd.?!? To się kurcze nazywa umieć obserwować i nazywać. Podziwiam i kłaniam się młodszej siostrze w pas: ;)
OdpowiedzUsuńKarcia
<3
OdpowiedzUsuńWspaniałe ;) świetnie piszesz, miło się to czyta
OdpowiedzUsuń