sobota, 8 lutego 2014

Ringuniowi zdarzyło się myśleć cz. 11 [i ostatnia] part 1. - Doktor (re)habilitowany Ringo.

[MOŻE ZAWIERAĆ ŚLADOWE, A NAWET CAŁKIEM DUŻE ILOŚCI SUCHARÓW]
- Nie mam już siły. - Jęknął Paul, siadając na murku. Byliśmy w niewielkim amfiteatrze nieopodal Londynu. O 20 miał tu występować cyrk. - To piąta trupa cyrkowa, którą dziś przeszukujemy,  a George'a ani śladu.
- Jeszcze trzy. Więcej nie ma. Tylko trzy, Paulie. - Anna pogłaskała basistę po głowie, po czym z obrzydzeniem cofnęła ociekającą żelem rękę
- Popsułaś mi moją super swag fryzurę! -Krzyknął wkurzony brunet. - Nie pokażę się tak ludziom. Musimy wrócić do domu...
- Chyba cię pogięło. - Rzucił John. Z zaciętą miną podszedł do McCartney'a i rozczochrał resztki fryzury.
- Spokojnie, chłopcy. - Pisnąłem tylko. Naprawdę martwiłem się zniknięciem George'a, to przecież mój  przyjaciel. I ma najlepszy tyłek w zespole.
- Nie płacz, Ringo! - Anna podeszła do mnie i wzięła mnie [przerwa na reklamy] w objęcia. - No, przynajmniej twoimi włosami nie da się pokaleczyć.
- Moimi też nie! - John podpłynął do nas boczkiem i zaczął trącać ramię koleżanki głową.
- Fuj, nie myłeś się od tygodnia! - Zniesmaczona dziewczyna odsunęła się gwałtownie, wlokąc mnie tym samym po chodniku. Czy ja wyglądam jak szmaciana lalka? Może i jestem niski, ale to nie oznacza, że możecie traktować mnie jak pluszaka.
Oczywiście, nie powiem tego na głos. Jeszcze by się obraziła. Na to nie możemy sobie pozwolić. Za dobrze gotuje. Zaraz...
- Już wiem! Wiem, jak zwabić George'a! - Podskoczyłem w miejscu, wyrywając się tym samym z ramion Anny.  Genialny pomysł. Ringo! Nareszcie, nareszcie zdarzyło ci się  sprawnie coś wymyślić!
- Oświeć nas. - John wpatrywał się we mnie z szyderczą miną. Chyba nigdy nie uważał, że jestem chociaż trochę inteligentny. No to się pomylił! Ja, Richard Starkey, okazałem się najbardziej trzeźwo myślącym członkiem zespołu. [offtop: mam suchara. " Jaki jest twój ulubiony członek The Beatles? -Członek Paula" hehehehe, nie, nic, już się zamykam]
- Panie Lennon, ależ już do pana śpieszę z wyjaśnieniami. - Wyprostowałem się i zrobiłem minę, którą za szkolnych czasów często widywałem u nauczyciela matematyki. - Nasz drogi przyjaciel, pan Harrison, ma wiele zainteresowań. Czy ktoś z was mógłby je wymienić? Tak, panie McCartney?
- Hmm... - Paul opuścił trzymaną w górze rękę i podrapał się po żelu. - No to...George lubi gitary, prawda?
- Owszem, bardzo dobrze. Jeszcze jakieś pomysły? Może pan spróbuje, panie Lennon? - Zwróciłem się do Johna udającego wielkie zainteresowanie ulotką z przychodni "BabcioMed - naprawimy twoje biodra". Chyba zaklął pod nosem. Haaa! Zagiąłem Johna Lennona. Zdjęcia i autografy później. - No dalej, ciamajdo! Bo dostaniesz linijką po łapach!
- Daj se siana, Ringo. Gdybym tylko miał księżycowy diadem! Tak by ci się dostało, że...
- Odpowiedz na moje pytanie, Lennon!
- Już, ty parszywy despoto...!  George... George lubi dziewczyny! Chyba wiem, co wymyśliłeś! Kupimy mu karnet do najlepszego burdelu świata!
- Wytwórnia Disneya jest w USA, chcesz mu płacić jeszcze za przelot? Kretynie,  to by się nie udało. - Pokręciłem głową. I to niby ja jestem "ten gapowaty". Doprawdy... Dwie persony z ponadprzeciętnym IQ, ale to zawsze na moją biedną ringosiową główkę spada cała robota.
- Oberwiesz za tego kretyna. Żyleta się z ciebie zrobiła. - John spuścił  nos na kwintę.
- Wiem! Ringo, ty to masz łeb! Przecież George.... George nawet z pięćdziesięciu mil wyczuje moją tartę jabłkową z delikatną nutką żelków! - Anna klasnęła w dłonie. Jej policzki zrobiły się różowe, a oczy błysnęły nowym entuzjazmem. Nareszcie ktoś mnie rozumie! Przecież największą słabością naszego kumpla jest J E D Z E N I E!
Nie tracąc czasu pozbieraliśmy się z murku i ruszyliśmy do mieszkania, by razem przywołać uciekiniera najpotężniejszym rodzajem magii - zbędnymi kaloriami.
___________________________
NO CZEŚĆ!
Wróciłam. Ktoś tęsknił? *patrzy smutno dookoła*
*pustki*
; - ;
Stwierdziłam, że najlepszym lekarstwem na
a) niską samoocenę
oraz
b) złamane przez ten ziemski padół serce [XD]
będzie "odwieszenie" bloga. No. Wybaczcie, że tekst jest raczej krótki, ale muszę się w to wkręcić. W ogóle to jest ostatnia część, więc rozbiję ją na dwie, żeby zbudować napięcie XD W tym tutaj jest trochę wodolejstwa. Większość to dialogi... Mam nadzieję, że nie będziecie się fochać ; ;  Zostawiłam Wam też moje adnotacje... Bo mogłam. Możecie pomyśleć przez chwilę jak ja. Czy też raczej - nie myśleć jak ja XD Ok. Koniec rozpisywania. Do następnej notki. Nie wiem, kiedy będzie. 20 lecem do Londynów, to może nabędę jakiejś lepszej inspiracji. Idę, bo zaczynam pieprzyć głupoty.
Aha, możecie zaglądać na moje inne blogi, Aski czy co tam jeszcze. Ale są tam jeszcze bzdurniejsze bzdury, niż tutaj xD
Ale się stęskniłam, no ;;  <3
BAIBAI.
G.