czwartek, 9 sierpnia 2012

AnliAdventures part II,cz 2/2

UWAGA,TA CZĘŚĆ BĘDZIE DŁUGA ;3
_______________________________________________________________________________

-Yoichi,uważaj na makijaż,robiłem go pół godziny!-jęknął Shindy,widząc co robi jego kolega-Dobra,Masa,zapoznaj nas z dalszą częścią planu.
-No więc...Gdy portier razem z Yoichim opuści posterunek,my wejdziemy do środka,a później pobiegniemy do mieszkania tego faceta.Otworzymy drzwi scyzorykiem Kiyo i przejmiemy Takumę.
-A co będzie w tym czasie z Yoichim?
-Najlepiej,gdyby pojechał z tym facetem jak najdalej,a później mu zwiał.-Masa podrapał się po głowie
-Nie wiem,czy to się uda.-rzekł Shindy sceptycznie.
-Yoichi,idioto!Miałeś w tym moczyć język,a nie to wypijać!-krzyknął nagle Kiyozumi.Ale Yoichi tylko patrzył na nich nieobecnym wzrokiem i uśmiechał się beztrosko.
-Co to były za ziółka?-zapytał Masatoshi,biorąc ze stołu kubek i obwąchując go.
-Nie było tam zbyt wielu ziółek...To mieszanka kilku alkoholi,głównie whisky,no i trochę mięty-jęknął perkusista.Yoichi zaśmiał się radośnie-A on wypił prawie pół litra!
-No to super...-westchnął Shindy-Co teraz zrobimy?
-Zatańczysz,laleczko?-rzucił w jego stronę Yoichi.
-Poradzimy sobie...Tylko ktoś musi go pilnować. Przebierzemy jeszcze jednego z nas.
* * *
Tym oto sposobem godzinę później Kiyozumi nie posiadał się ze złości,przemierzając chodnik w zielonej ozdobionej koronkami bluzce oraz tęczowej minispódniczce oraz z Yoichim chwiejącym się na każdym kroku.
-Pamiętaj...Jesteś Yoichina,a ja Yoko-rzekł nerwowo perkusista-I musimy poderwać portiera.
-Ale ty już masz męża,Yoko...Tego,jak mu tam...Johna McCartneya...-"Yoichina" przypięczętowała swoje zdanie głupim śmiechem.
-John LENNON umarł w 1980 roku...-mruknął Kiyo.
-A to zwracam honor,szefowo.-Yoichi zatoczył się i wpadł na jedną z latarni.
-Przepraszam szanowną panią,to był wypadeczek-Yoichi ukłonił się .Przez następne 10 minut Kiyo próbował odciągać kajającego się wciąż gitarzystę od słupa.
-Matko,ale wiocha...-szepnął Kiyo pod nosem,gdy Yoichi ukląkł przy słupie i zaczął mu opowiadać,niemalże płacząc, historię swojego życia.
Gdy w końcu doturlali się do apartamentowca Takumy,Kiyozumi pomyślał,że najgorsze dopiero przed nim.Przywołał na twarz nikły uśmiech i zaczął przymilać się do portiera.
-Dzień dobry!Ależ ja pana podziwiam...Nie nudzi się panu ta praca?Ciągle pan tak stoi...
-Praca jak praca.Dobrze płacą,to stoję.-mężczyzna pozostał niewzruszony,co nieco zbiło z tropu perkusistę.Zaraz jednak się zreflektował.
-Taki umięśniony i przystojny mężczyzna jak pan,powinien być raczej sportowcem lub aktorem...-Kiyo nie wiedział,jak zdołał wypowiedzieć te szyte grubymi nićmi kłamstwa.Portier miał bowiem około 40 lat,szczurzą twarz,rachityczne ramionka i ogromne stopy.Uznać,że jest przystojny mogłaby tylko kobieta albo bardzo zdesperowana,albo bardzo chora,albo bardzo pijana.Dlatego właśnie "Yoichina" przytuliła się jak rzep do marynarki portiera.Widać było,że jego próżność została połechtana,zwłaszcza że Yoichi zaczął wygadywać nagle jakieś kompletne bzdury
-Pan jest taki silny i męski...Dawno nie spotkałam takiego mężczyzny...Ostatni chłopak zostawił mnie dla mojej babci,bo zrobiła sobie lifting...
-Może chciałby pan skoczyć z nami do naszego mieszkania?Porozmawialibyśmy sobie spokojnie...-rzekł zalotnie Kiyo.
-Jaki tam pan,nazywajcie mnie Furuichi,wszscy tak do mnie mówią...Właściwie zaraz mam przerwę,mogę z wami jechać.-powiedział portier zdejmując służbową czapkę.
-Bardzo się cieszę...Yoichi...na,puszczaj Furuichiego...-Yoichi zrobił,co mu kazano,jednak zaraz potem złapał się kurczowo ramienia mężczyzny.Kiyozumi zatrzymał taksówkę,do której wsiedli całą trójką,po czym wyszeptał kierowcy adres,czyli najbardziej oddalony od mieszkania Takumy park,jaki znał.Jednakowo dobrze mógłby mówić głośno-portier był zbyt zajęty patrzeniem na ręcznikowe biusty dookoła niego.Perkusista odwiązał z szyi swoją chustkę,po czym zawiązał oczy mężczyzny.
-Niech to,dokąd jedziemy,pozostanie naszą słodką tajemnicą-wyszeptał do niego uwodzicielsko.
-Dobrze,dobrze,ale jedźmy już!-Furuichi aż przebierał nogami ze zniecierpliwienia.Kiyozumi kątem oka zobaczył Shindy'ego i Masę wchodzących do apartamentowca i odetchnął.
Jazda zajęła im kilkadziesiąt minut.Po wyszeptaniu kilku słów do taksówkarza,perkusista pomógł portierowi wysiąść z samochodu i posadził go na trawie.
-Zaraz zjawimy się z Yoichiną...Proszę nie zdejmować opaski...-wymruczał do ucha Furuichiego,po czym pobiegł z powrotem do samochodu.
* * *
Umiesz się tym posługiwać?-zapytał z powątpiewaniem Shindy,patrząc na Masę otwierającego scyzoryk.Stali właśnie pod drzwiami opatrzonymi mosiężną liczbą "520".Oczywiście najpierw sprawdzili,czy Takumy nie ma w swoim mieszkaniu,ale pod "518" nikt nie otwierał,wiec dali sobie spokój.
-No jasne,że umiem,jestem zwinny jak rącza gazela!-zbulwersował się basista.
-To się pośpiesz.Za 20 minut Pudernica wróci z pracy...-wiedzieli,do której pracuje sąsiad,ponieważ mężczyzna wykrzykiwał im niemal w każdej kłótni,o której musi wstawać do pracy i ile godzin "haruje jak wół tylko po to,by później słuchać tej kociej muzyki".
-Udało się-szepnął Masatoshi.Oboje powoli weszli do mieszkania.Pierwszym,czym zobaczyli,był...
-Kotek!-pisnął z zachwytem Masa*.Faktycznie,rude zwierzę patrzyło na nich.Mimo,iż zwierz siedział na podłodze,muzykom wydawało się,że patrzy na nich z góry.
-Bardzo przypomina swojego właściciela-zauważył Shindy
-To pers-wyjaśnił Masatoshi,kucając i biorąc rudzielca na ręce.-Ma obróżkę z napisem "Pumpernikiel",myslisz,że to jego imię?
-Nie wiem...Nie zajmuj się teraz kotem!Musimy znaleźć Takumę.-zganił go Shindy,rozglądając się po apartamencie.Wszystko było wypicowane na najwyższy połysk.Meble wyszorowano niemal do szarości.Podłoga mogłaby być jednocześnie lustrem,tak samo jak piec,lodówka,toster,każda najmniejsza łyżeczka oraz,jak stwierdził po dokładnych oględzinach mieszkania Shindy,muszla klozetowa.Każda najmniejsza rzecz nosiła na sobie ślady środków czystości,ale żadna śladu Takumy.
-Nya,nya,nya!Nya,nya,nya!-Masatoshi siedział na podłodze i  przemawiał do kota niczym stara ciotka do bobasa-Kto jeś śłodkim kotkiem,no kto?Pumpernikielek!
-Masatoshi...-odezwał się z politowaniem Shindy
-No co?
-Chyba się pomyliliśmy.Tu Takumy na pewno nie ma.
-Ja coś mam...Pumpernikielek znalazł to pod stołem-basista rzucił Shindy'emu gruby notes z kucykami pony na okładce i wytłoczonym napisem "Pamiętnik Małej Księżniczki".Niżej widniał podpis,świadczący niewątpliwie o tym,iż właścicielem różowego tworu był sąsiad Takumy.
-To pamiętnik tego faceta...Nie mam w zwyczaju czytać cudzych pamiętników..-przemówił stanowczo wokalista.
-Ale ja czytam!-Masa wstał i odebrał koledze dziennik,w jednej ręce wciąż dzierżąc kota,po czym zaczął czytać najnowszy wpis-"Dziś byłem z Pumperniklem u weterynarza.Nic mu nie jest,niepotrzebnie się martwiłem.Ta biegunka powinna z czasem minąć..." Jaka bie...
-Lepiej spójrz na swoją koszulę.-Shindy przycisnął dłon do twarzy,by powstrzymać śmiech.Na t-shircie Masatoshiego widniała duża,brązowa plama.Basista natychmiast wypuścił kota z ręki,na co ten zareagował oburzonym miauknięciem.
-Jak ja wyglądam?-zawył Masa,po czym wcisnął Shindy'emu dziennik i pobiegł do łazienki.Pamiętnik wciąż otwarty był na wpisie zawierającym opis problemów gastrycznych kota.Wokalista mimowolnie zaczął czytać.
-"Dziś nasz portier wyglądał wyjątkowo przystojnie.On ma takie cuudowne oczy!Gdyby tylko zechciał zwrócić na mnie uwagę..."-Shindy postanowił nie wdawać się w szczegóły.Przejrzał tylko dziennik,w nadziei że dostrzeże gdzieś imię Takumy,jednak nic nie znalazł,więc odłożył książeczkę w miejscu,w którym wcześniej leżała.
-Masatoshi,musimy wychodzić!-zawołał Shindy w stronę łazienki.Po chwili basista wyszedł z pomieszczenia.Na jego ubraniu wciąż można było dostrzec ślad po Pumperniklu.Już chcieli wychodzić,gdy usłyszeli szczęk klucza w drzwiach.
-O,nie!-jęknął Masa.
-Tutaj,szybko!-Shindy wskazał na  szafę,stojącą w garderobie.Oboje weszli do środka.Masatoshi przyłożył oko do dziurki od klucza i patrzył na poczynania wielbiciela kucyków,które nie były zbyt interesujące.
-Chyba nigdy stąd nie wyjdziemy..-mruknął słabo Shindy.Masatoshi natomiast z przerażeniem zauważył,że sąsiad Takumy podąża właśnie w stronę ich kryjówki.
-On tu idzie!-pisnął zdenerwowany-Już jest blisko!Co robić...?
-Nie wiem,nie wiem...-ręka mężczyzny była już na klamce...Gdy nagle zabrzmiało płaczliwe,zrozpaczone miauczenie.
-Pumpernikielku,znowu?-westchnął pan Stara Pudernica i podążył w stronę odgłosu,po czym zniknął w drzwiach sypialni.
Wiedząc,że mają mało czasu,Shindy i Masatoshi po cichu wydostali się z szafy,po czym delikatnie otworzyli drzwi wyjściowe i wydostali się z mieszkania i nie trudząc się nawet z zamknięciem ich pobiegli na parter.Tam już czekali na nich wściekły i zażenowany Kiyozumi oraz radosny Yoichi.
-Nie znaleźliście Takumy,prawda?-zapytał ponuro perkusista.
-Nie...-odparł Shindy,całkowicie zrezygnowany-Mieliście jakieś problemy?
-Oprócz tego,że Yoichi przepraszał latarnię i wyznał miłość parkometrowi,to nie.
-I tak nie było tak źle.Na ostatniej imprezie upił się jeszcze bardziej i przez godzinę macał manekina,mówiąc że lubi ciche kobiety...
___________________________________________________________________________
*Rołzałke,kojarzysz moje "Yhhhh...Elvisek!" na angielskim?To właśnie o coś takiego chodzi ;D
Przepisywałam to z mojego zeszytu przez półtorej godziny ;_;
Słit dedykacja dla wszystkich internetowych znajomych.
Dla nie-internetowych też.
Rzeczy,których słuchałam,tworząc to coś
-"Game of Love" AP
-"Labirynth" AP
-"Taste me" AP
-Jeszcze dużo innych utworów AP
-"Tomorrow Never Knows" Beatli
-Here,there and everywhere" Beatli
-"I'm only sleeping" Beatli
-"Because" Beatli
-Masatoshiego,pocinającego w Minecrafta
Większość była pisana w godzinach 01:00-03:00,więc bądźcie wyrozumiali,jak znajdziecie jakieś błędy lub niedorzeczności.
Chociaż w sumie niedorzeczności są zawsze.Wierzyć mi się nie chce,że zrobiłam z mojego kochanego Kiyozumisia transwestytę ;_;
LOLZ,łapcie mojego sweetaśnego gifa(kocham ten dziwny podskok Masatoshiego)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

N-no czeeść *u*