piątek, 7 grudnia 2012

Królewna Nika i krasnoludki :3

Bajka napisana dla Black Cherry  :333
Nie jest to może za dobre/zabawne, ale mam nadzieję, że chociaż trochę się pośmiejesz z mojej głupoty ^ ^
___________________________________

Dawno, dawno temu, za górami i za lasami było sobie piękne kólestwo Dżapania. Dżapania była bardzo pięknym miejscem. Było tam wiele pięknych, zielonych lasów, jezior i gór. Również technika i nauka działała tam prężnie i wielu młodych ludzi chciało się kształcić właśnie tam.
Dżapanią rządziła sprawiedliwa i mądra królewska para, królowa Joanna i król Waldemar. Byli oni bardzo szczęśliwi, a ich szczęście wzrosło jeszcze bardziej, gdy urodziła im się córeczka. Nazwali ją Cecylia  Nika.
Dziewczynka wyrosła na piękną nastolatkę. Każdy z okolicznych książąt będą c pod wpływem jej pięknych, zielonych oczu chciał się z nią spotykać, jednak ona wypatrywała tego jedynego.
Niestety, na kraj również spadło piętno kryzyzu, którego w żaden sposób nie mogli uniknąć nawet tak zdolni władcy, jak król i królowa Dżapanii. Joanna i Waldemar musieli wyjechać za pracą do Niemiec, zostawiając prawie już dorosłą Nikę pod opieką jej ciotki.
Ciotka Jadwiga tylko z pozoru była wzorem cnót. Jej wnętrze było jednak czarne i złe [szczególnie trzustka i woreczek żółciowy - przyp. G. XD]. Gdy tylko podupadłe królestwo znalazło się w jej władaniu zasiała terror i zastraszała jego mieszkańców, każąc im pracować do 65 roku życia. Sama zaś całe dnie spędzała wypróbowywując nowe makijaże i układając włosy. Pewnego dnia próżna ciotka postanowiła wyciagnąć ze złotej skrzyni swoje magiczne lustro. Chciała połechtać własną próżność - lusterko zawsze przekonywało o jej niezwykłej urodzie. Wyciagnęła je więc przed siebie i zapytała:
- Lustereczko, powiedz przecie, kto ma najlepszy tyłek na świecie?
- Shindy - odpowiedziało lustro.

- Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?
- Twoja uroda jak zwykle świeci niczym diament, Jadwigo - rzekło lustro. Zadowolona ciotka chciała więc już je schować, gdy okazało się, że to jeszcze nie koniec - ale królewna Nika jest od ciebie o wiele, wiele, wiele piękniejsza.
- CO? - Kobieta niemalże zachłysnęła się, słysząc te słowa. Od tej pory znienawidziła Nikę, zdała sobie bowiem sprawę, że dziewczyna faktycznie jest o wiele piękniejsza od niej. Nie potrafiąc tego wytrzymać, zawołała do siebie jednego z myśliwych.
- Łowczy, mam dla ciebie zadanie. Jeśli go nie wypełnisz, osobiście wrzucę cię do lochu razem z moimi wściekłymi psami. - Zwróciła się do niego. Mężczyzna przestraszył się, nie wiedział bowiem, że Jadwiga hoduje dwa pieski chihuahua.
- Słucham, pani. - Myśliwy skłonił się nisko.
- Musisz zaprowadzić Nikę do lasu i zabić... Na dowód przynieś mi jej serce. - Brunetka aż zatarła ręce, łowczy natomiast przeraził się, nie mając ochoty na zabijanie pięknej królewskiej córki. Chcąc nie chcąc, zgodził się.
Nazajutrz myśliwy znalazł Nikę malującą niezwykły obraz. Z ogromnym żalem poszedł do niej i siląc się na dobry humor jął jej opowiadać o niezwykle pięknych wodnych liliach, które rosną w leśnym jeziorku.  Królewna bardzo się ucieszyła słysząc jego opowieść. Bardzo lubiła lilie wodne. Poszła więc za mężczyzną. Gdy zawędrowali już bardzo daleko, myśliwy stwierdził, że nie da rady jej zabić. Opowiedział więc historię o tym, jak zmuszono go do tego. Poradził dziewczynie uciekać jak najdalej i nie wracać, póki jej rodzice nie przybędą. Posłuchała go od razu i puściła się biegiem przed siebie. Łowczy wrócił do zamku wraz ze sztucznym sercem wyciągniętym z jego zestawu "Mały Psychopata" i pokazał je Jadwidze. Ta, myśląc iż jest ono prawidziwe, zaśmiała się szyderczo i znów była przekonana o tym, że jest najpiękniejsza w Dżapanii.
Nika tułała się przez jakiś czas, aż w końcu zauważyła wśród gałęzi czerwony dach. Podeszła bliżej i zobaczyła śliczną, małą chatkę. Po jej beżowych ścianach pięły się kwiaty, a okiennice były poprzymykane. Myśląc, że nikt tam nie mieszka, dziewczyna weszła przez małe drzwi do domku. W środku dużej izby, w której się znalazła, panował niezwykły bałagan. Po podłodze walaly się zmięte kulki papieru, a w zapuszczonym aneksie kuchennym piętrzyły się stosy naczyń. W pokoju znajdował się też stół. Na początku królewna go nie zauważyła, ponieważ był zawalony magazynami "Playkrasnal" i częściami z kradzionego malucha.
- To gazeta sprzed dwóch dni, więc ktoś tu mieszka. - Powiedziała do siebie po cichu dziewczyna. Postanowiła, że nieco posprząta. Może gospodarze tej chatki zechcą ją przygarnąć chociażby na jeden dzień? Jak sobie obmyśliła, tak zrobiła. Pieczołowicie czysciła, układała, odkurzała i myła wszystko, co się dało. Zauważyła, że przy stoliku jest pięć krzesełek, a malutkiej łazience pięć szczoteczek do zębów. Ugotowała więc zupę dla sześciu osób. Po tym była bardzo zmęczona i poczuła, że musi na chwilę odpocząć. Weszła na poddasze. Był to duży pokój z pięcioma łóżkami, pięcioma szafkami i pięcioma taborecikami. Nika wybrała łóżko pierwsze z brzegu - miało idelaną długość. Gdy tylko ułożyła głowę na poduszce zmorzył ją głęboki sen.
***
Królewnę ze snu wyrwały podniecone szepty.
- Kto to jest?
- Co robi w naszej chatce?
- Jak się tu znalazła? 
- Jestem Nika. - Rzekła, otwierając oczy. Spostrzegła pięć postaci, które stały dookoła niej. Wszyscy mieli skośne oczy i byli raczej niskiego wzrostu. Pierwszy z lewej był pucołowatym chłoptasiem o różowych włosach, obok niego stał uśmiechnięty kasztanowowłosy, ściskając w rękach laptopa. Następnie przenikający królewnę chłodnym spojrzeniem platynowy blondyn. Na niewielkim taborecie przycupnął człowieczek o włosach w kolorze jajecznicy i stukał śrubokrętami o podłogę, natomiast niemalże nad twarzą dziewczyny zawisł rozczochrany brunet w różowym fartuszku.
- Czego szukasz w naszym domu? - Zapytał ten ostatni, na co dostał kuksańca od zimnego blondyna.
- Nie bądź niegrzeczny, Kenzo!
- Zgubiłam się i trafiłam na wasz domek. Weszłam i widząc stan tej chatki postanowiłam trochę posprzątać. Ugotowałam też zupę... Proszę tylko, byście pozwolili mi zatrzymać się tutaj chociaż na chwilę. Wygnała mnie zła ciotka... - Zaczęła wyjaśniać Nika.
- Zupa była pyszna! - Pisnął różowowłosy maluszek. - Takumaaaaa, możemy ją zatrzymać?
- Oczywiście, możesz mieszkac tu ile chcesz, pod warunikem, że będziesz nam gotować i sprzątać. - Powiedział zimnooki.
- To może ja przedstawię tych meneli, skoro żaden jeszcze nie wpadł na ten pomysł... - Odezwał się Pan Jajecznica. -  Ten słodziaszny różowy to Yoichi, dalej Masatoshi, czyli po prostu masa... Nasz szefunio księciunio Takuma i czub Kenzo. A ja jestem Kiyozumi.
- Miło mi was wszystkich poznać... Mam pytanie... Dlaczego mieszkacie tu na odludziu? Dżapania jest bardzo tolerancyjna, nie musielibyście niczego ukrywać... - Mówiła Nika.
- Nic z tych rzeczy! Po prostu pracujemy w kopalni diamentów! - Oburzył się Kiyozumi.
- One tak ślicznie błyszczą, gdy są już oszlifowane!  - Krzyknął Yoichi. - Czy mogę nazywać cię "mamusia"?
***
Nika z każdym dniem dogadywała się z krasnalami coraz lepiej. Zrobili dla niej nowe łóżko i szafkę, a ona gotowała, sprzątała, prała i opowiadała Yoichiemu bajki na dobranoc. Bardzo się ze sobą zżyli i cała piątka nie wyobrażała sobie już życia bez tej pięknej dziewczyny.
Tymczasem zła Jadwiga znów postanowiła wyciągnąć swoje czarodziejskie lustro. Uśmiechnęła się do tafli.
- Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie? - Zapytała, tryskając pewnością siebie.
- Ty jesteś piękna, jednak Nika wciąż jest piękniejsza od ciebie. -  Rzekło lustro.
- Co? Przecież ona nie żyje! A Kryśka mówiła, żeby nie kupować magicznych luster "Made in China"! - Wykrzyknęła ciotka.
- Ależ to jest prawda, Nika żyje i mieszka u pięciu krasnali w lesie. - Kontynuowało lustro.
- Nikczemny myśliwy oszukał mnie! - kobieta podniosła głos jeszcze bardziej. W szale zaczęła się miotać po komnacie i wrzucać do swojego kociołka różne składniki. Uwarzyła magiczną miksturę, po której Nika miała już nigdy się nie obudzić. Wstrzyknęła truciznę do pięknego, czerwonego jabłka i włożyła je na wierzch koszyka dużo mniej okazałych owoców. Następnie przebrała się w stare, podarte ubrania i zamieniła się w brzydką staruchę. Ruszyła z koszykiem do lasu. Pytając się zwierząt trafiła do ślicznej chatki krasnali.  Nika akurat robiła pranie.
- Ten mały erotoman Kiyo znów zapomniał wyjąć nagich zdjęć Hanny Gronkiewicz-Waltz z kieszeni. - Mruknęła, strzepując podarte jeansy śrubokręcisty. W następnych spodniach zastała list miłosny od Kenzo zaadresowany do niej samej - krasnoludek kochał się w niej do nieprzytomności.
- Napisz jeszcze raz "ślub" przez "ó", a zobaczysz moją miłość. - zaśmiała się Nika.
-Ohoho, widzę że pracowitej damie dziś humor dopisuje! - Zza drzewa wyłoniła się okropna, pokryta brodawkami twarz Jadwigi, a na dźwięk jej skrzeku ptaki nagle zdezorientowane pospadały z drzew.
- Bo zadzwonię po Greenpeace! - Oburzyła się Nika.
- Nie ma potrzeby, ptaszkom nic nie będzie. - Zaskrzeczała znów kobiecina. Podeszła do królewny i podała jej koszyk owoców. - Proszę, poczęstuj się.
- Na moim talerzu jest miejsce tylko na mięso i narkotyki - odrzekła królewna
- Nie, dziękuję. - odrzekła grzecznie królewna.
- Nikt nie weźmie niczego od starej, brzydkiej baby! - Poczęła lamentować kobiecina. Ptaki ledwo co doszły do siebie, a teraz znów leżały na trawie. Nika próbowała ją uciszyć, jednak nie bardzo się dało.  Jednynym wejściem pozostawało zjedzenie jabłka. Dziewczyna ugryzła kęs i nagle cały świat zawirował jej przed oczyma. Upadła zemdlona, prosto w brudne spodnie Masatoshiego.
Krasnoludki jak zwykle wracały z pracy wesoło rozmawiając się i śmiejąc (oprócz Takumy, on hipnotyzował młode borsuki), dlatego bardzo zdziwiły się i zasmuciły widząc leżącą bez życia gosposię. Masa pochylił się nad nią i stwierdził:
- Deadnięta.
- Co?
- No, nie żyje. Nie dziwię się, miała zero skilla i nie umiała się obronić. - Wyjaśnił naczelny krasnoludzki no-life.
- Co my teraz zrobimy? - Zapytał Kiyo z rozpaczą w głosie.
- Już chyba nic nie możemy zrobić... - Takuma ukrył twarz w dłoniach. - Skoro nawet twoje brudne spodnie jej nie ocuciły...
- Wypraszam sobie! - Załkał Masa.
- Kto mi teraz poczyta bajeczki na dobranoc? - Yoichi przytulił się do nogi kolegi.
- Zróbmy Nice ostatnią przysługę i połóżmy ją do diamentowej trumny... - Kenzo zwiesił głowę. I uczynili, jak im przykazał Tak też zrobili. Wykuli w diamencie piękną trumnę i złożyli w niej ciało dziewczyny. Następnie przenieśli ją na wzgórze, by tam pożegnać swoją kochaną przyjaciółkę.
Stało się tak, że ich lamenty usłyszał młody, przystojny książę Shindy, akurat przejeżdżający przez te okolice. Podjechał bliżej swoim rumakiem i zobaczywszy niesamowicie piękną dziewczynę leżącą na diamencie zakochał się bez pamięci.
- Cóż to za piękna niewiasta! - Westchnął. - Dlaczego umarła?
- Nie wiemy... Po prostu znaleźliśmy ją... Leżała, taka martwa... - Masatoshi wybuchnął płaczem. W księciu również serce się krajało. Podszedł do dziewczyny i pochylił się nad nią.
- Hej, co on robi? - Zapytał podejrzliwie Kenzo.
- Nie wiem, ale co to za różnica? Ona i tak nie żyje...  - Załkał cicho Kiyo. Tymczasem książę ujął rękę Niki i złożył na jej skórze pocałunek. Niemal od razu zaczęły dziać się rzeczy niezwykłe - królewna otworzyła oczy i podniosła się. Zamrugała i rozejrzała się. Widząc pięknego młodzieńca jej policzki zapałały czerwienią.
- Oh, piękna dziewczyno! Czy nie chciałabyś zostać moją żoną, moją towarzyszką życia, moim oparciem w świecie pełnym suszarek? - Wykrzyczał oczarowany książę. 
- Ej, to nie fair! - oburzył się Kenzo. - Znalazłem ją pierwszy!
- Kobieta to nie przedmiot, mój mały. - Zwrócił się do niego Shindy, w odpowiedzi słysząc tylko wrogie burknięcie.
Krasnoludki spłaciły swoimi diamentami zadłużenie Dżapanii, więc król Waldemar i królowa Joanna mogli wrócić do kraju. Wtedy to mali przyjaciele wyprawili dla Niki i Shindy'ego huczne wesele. Od tej pory wszyscy żyli w zgodzie długo i szczęśliwie, no może prócz Kenzo który z zazdrości pogryzł tapicerkę w Ferrari Szyndzi.
A co stało się ze złą ciotką Jadwigą? O to już musicie zapytać myśliwego z jego zestawem "Mały Psychopata"...
__________________
Chciałam zaznaczyć, że nigdy nie czytam swoich prac, więc jeśli znajdziecie jakiś bład/niedorzecznośc, to głosić! :3
Rzegnaicie ^ ^

piątek, 30 listopada 2012

Ringusiowi zdarzyło się myśleć cz.2, czyli John i jego fetysz XD

UWAGA! TREŚCI PORYTE! WRAŻLIWYM RADZĘ ZJEŚĆ JAJKO.
Zaraz... co?
No, nevermind.... XD
Aha - wszystkie wydarzenia mają miejsce w 1965 roku :3
HEJTÓJDZIE <3
__________________________________________________________________________
- Ringo! Jak zwykle się spóźniasz! - Powiedział wyniośle John, nareszcie zrezygnowawszy z trzymania w ustach skarpetki. - Oczywiście mówię do Ringo, a nie do jego noska... - Sprostował
- Przecież i ja, i mój nos wstaliśmy pierwsi.... - Mruknąłem i  zasiadłem przy stoliku. - Dlaczego znów wleźliście mi do łóżka?
- Lennon powiedział, że bez twojego nosa nie zaśnie - przemówił Paul, kręcąc filiżanką z herbatą.
- Masz przecież swój własny nos, John! - Powiedziałem z wyrzutem.
- Ale twój jest ładniejszy - stwierdził John - jakże miałbym bez niego zasnąć?
- No, powiedzmy, że.... A dlaczego wy weszliście mi do łóżka? - Skierowałem wzrok na George'a i Paula.
- Po prostu obserwowaliśmy, jak twoja kichawa śmiesznie podryguje i nam się przysnęło. - Wyjaśnił basista. George zaśmiał się nieśmiało, jak to on.
- Nie obrażaj tego ślicznego nosa! - Oburzył się Lennon.
- Cynthia nie będzie zadowolona, gdy się dowie, jakie uczucia żywisz do nosa Ringo. - Stwierdził Paul.
- Gdybym to tylko z nosami miewał romanse! - John uśmiechnął się figlarnie.
- Powinniśmy już jechać na próbę.... - Rzucił w jego stronę George.
- Czy ty śmiesz mnie pouczać, Harrison? - Frontman zmrużył oczy i  spojrzał na kolegę z zespołu. - Czy ty nie wiesz, kto tu jest szefem?
- Daj spokój, John... - Powiedziałem pokojowo.
- Nie wtrącaj się, Ringo!
- Już nigdy nie pozwolę ci nawet spojrzeć na mój nos, jeśli będziesz niemiły dla George'a! - Zagroziłem, zupełnie nie w moim stylu. Słysząc to, John zapowietrzył się. Zwiesił głowę, a gdy ją podniósł, jego twarz wyrażała bezgraniczny smutek. Myślałem, że nasz twardy Teddy Boy nie jest zdolny do płaczu z tak błahego powodu, jak ten, że nie pozwolę mu dotknąć nosa.
- J-ja już będę grzeczny, Gwiazdeczko... Tylko nie rób mi tego! Proszę! - Lennon patrzył na mnie z oczyma pełnymi rozpaczy.
- Zadzwońcie do Mimi*... Chyba tylko ona jest wstanie wybić mu z głowy tę dziwną obsesję. - Paul zrobił taki ruch, jakby miał zamiar sięgnąć po telefon.
- Ani mi się waż! - Zaszlochał John.  To wszystko zaczynało przypominać mi kiepską sztukę komediową.
- Spokojnie, Johnny! Nikt tu nie ma zamiaru dzwonić do twojej ciotki. Paul tylko żartuje... - Poklepałem przyjaciela po ramieniu. - Na pocieszenie możesz pogłaskać lewą dziurkę w moim nosie... Tylko ostrożnie!
- Oh, Ringo! To znaczy.. Nie Ringo, tylko nosku. Trzeba by było jakoś go nazwać? Może Winston**? To wtedy byłoby takie symboliczne... - Zachwycał się John, macając mój narząd wymiany gazowej. Zaśmiałbym się, ale muszę czymś oddychać... Ale gdybyście tylko widzieli George'a! Biedak oczy miał jak monety, a jego usta otworzyły się w niemym krzyku. Przyłożył dłoń do skroni i oparł się policzkiem o blat. Najpewniej myślał coś w stylu "Z kim ja żyję".... Szczerze mówiąc, dokładnie to samo przychodziło do głowy i mnie.
- John? John! Już wystarczy! - Powiedziałem i potrząsnąłem głową. John zasmucił się i spuścił głowę, po chwili jednak skierował swój wzrok z powrotem na mnie i z nabożną czcią wpatrywał się w mój nos. George zaczął walić czołem w stół. Chyba w ogóle nie mrugał. Z tej dziwnej sytuacji wybawił nas Les Anthony, szofer Johna, który przybył, by zabrać nas na próbę.
________________________________
Mam ACODIN w apteczce, to chyba wszystko wyjaśnia? ;___;
Jeśli czyta to teraz Pani Kasia, której dziś pokazywałam bloga, to pozdrawiam ^ ^ Hyhy :3
Indżoj.


środa, 21 listopada 2012

Ringusiowi zdarzyło się myśleć.

Eh... No... Gienia ma pomysł. Ale o tym, czy będzie go realizować zadecydujecie Wy. Już się trzęsę.
To będzie bardzo króciutkie, ale chodzi o to, byście ocenili i powiedzieli, czy mam pisać dalej ;3
______________________________________________
*Ringo*
Obudziłem się pierwszy, po części dlatego, że pierwszy wczoraj poszedłem spać, a po części z powodu skarpetki Johna, która znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Fuj! Paul spał jako poduszki używając pośladków drzemiącego na brzuchu George'a. Czy oni nie mają własnych łóżek? Zawsze muszą władować się do mojego, by wytarmosić mój nosek? Wiem, jest uroczy, ale ileż można... Przecież to już chore. Spojrzałem na Johna. Okazało się, że skarpetka była jedyną częścią garderoby, jaką na sobie miał. Chyba zaraz zwymiotuję! Przeniosłem wzrok z nagiego Lennona na budzik, który zdecydowanie był przyjemniejszy dla oka. Za godzinę mieliśmy wyjechać i zrobić próbę przed koncertem! Brian nie będzie zadowolony, jeśli się spóźnimy. Zdjąłem Johnowi skarpetkę i włożyłem do jego na wpół otwartych ust, a ten natychmiast się obudził i wydał z siebie zduszony okrzyk wściekłości. Paul i George również otworzyli oczy i zorientowawszy się, co się dzieje zaczęli śmiać się z Lennona i wystającej z jego ust części garderoby. Gitarzysta wciąż na mnie krzyczał, a wełniana skarpeta kołysała się zabawnie. Przestraszyłem się. John wprawdzie nigdy nie był dla mnie okrutny, ale ma dość porywczy charakter, a ja jestem od niego dużo mniejszy. Czym prędzej złapałem swoje ubrania i zabarykadowałem się w łazience. Gdy wyszedłem trzej pozostali Beatlesi elegancko sączyli herbatę przy niewielkim stoliku. John przez skarpetkę w ustach.
__________________________________________
Co myślicie? Jeśli Wam się spodoba, to napiszę więcej :3
Chociaż bardzo wątpię, że będziecie zainteresowani XD
Rzegnaicie ;3

poniedziałek, 19 listopada 2012

Małe zboczeńce się bawią.

Hej :3
Dziś mieliśmy dodatkowy polski. Ponieważ marudziliśmy strasznie, nauczycielka zrezygnowała z pomysłu uczenia nas czegokolwiek i zrobiła nam "zabawę". Chodziło o skojarzenia. Ona pisała słowo na tablicy, a  my w grupach mieliśmy wypisać skojarzenie do tego słowa, później skojarzenie do tego drugiego słowa i tak dalej.
Oto, co wymyśliła nasza YNTELYGĘŁTNA grupa:
LIŚĆ -> jesień -> deszcz -> woda -> wóda -> impreza -> orgia -> dziecko -> wózek -> złom -> żule -> piwo -> gospoda -> jedzenie -> obiad -> kluski -> rolada -> zołza [czyli sos :3] -> talerz -> zmywarka -> energia -> żarówka -> lampa -> noc -> latarnia -> prostytutka -> choroba weneryczna -> szpital -> śmierć.
To chyba obrazuje, że skojarzenia nie są zbyt dobrym pomysłem dla ludzi w naszym wieku XD
Anyway, później mieliśmy wymyślić historię z tymi słowami. Musiałby być użyte wszystkie po kolei:
Pod drzewem, gdzie leżał liść, jesienią, gdy padał deszcz, a woda wylewała się z rzek pan Józek chlał wódę na imprezie oraz brał udział w orgii. Po dziewięciu miesiącach od tego wydarzenia urodziło mu się dziecko. Kupił więc wózek, jednak zrezygnował z wożenia w nim dziecka i postanowił zacząć zbierać złom i wozić go w wózku. Zbierając złom zaprzyjaźnił się z kilkoma żulami i pił z nimi piwo w gospodzie. Razem z nowymi przyjaciółmi postanowił wyprawić chrzest swojemu dziecku. Zamówił więc jedzenie w Caritasie. Na obiad były kluski i rolada oblane sosem. Józef jednak nie miał pieniędzy, by za to zapłacić i musiał odpracowywać dług wkładając talerze do zmywarki, która pobierała bardzo dużo energii. W domu Józiowi przepaliła się żarówka i stłukła lampa. Nocą było ciemno i musiał iść pod latarnię, by przeczytać gazetę. Spotkał tam prostytutkę, która zaraziła go chorobą weneryczną. Trafił do szpitala i tam spotkała go śmierć.
~~
Coś mi się wydaje, że moja klasa nie jest normalna XD
C'ya :3


Tak, zgadza się, to grubaśne nogi Gieni. Tak, zgadza się, to zakurzone lustro na poddaszu, którego nikt nie używa XD Nie wstawiłabym go (nie chcę was narażać na wymioty z powodu tych salamicznych nóg XD), ale glanyyyyyyyyyyyy *q*


_________________
Zapraszam też na drugiego bloga: Nowhere Girl

niedziela, 11 listopada 2012

Hej :3

Dawno nic nie pisałam, wiem, ale mam bardzo dużo na głowie. Trochę za bardzo się wszystkim przejmuję. No.
W każdym razie chciałam was poinformować, że nie umarłam i że fizycznie mam się dobrze ^ ^
Jeśli ktokolwiek będzie chciał, to mogę dodać tutaj moją rozprawkę z polskiego, za którą dostałam podejrzanie dobry stopień (chociaż nie była za dobra, cóż), i/lub fick o Fab Four, który jest trochę dziwny.
Ale dodam tylko wtedy, gdy ktoś będzie chciał i da mi znać w komentarzu (chociaż i tak z większością z Was, czytelników, mam kontakt przez GG :3 ).
Rzegnaicie :>
Moje nowe glany z Vegetarian Shoes :3

piątek, 19 października 2012

Wykartonowanie :3

Fitaicie, tu Gienia again :3
Dzisiaj chcę wam przedstawić jedną z moich krótkich prac pisemnych, które zmuszona jestem robić na j. polskim.
Robiąc owo ćwiczenie, mocno zainspirowałam się tym oto dziełem (swoją drogą - kocham tego bloga *-* )
Ćw. 4/ str. 11 Przedstaw sytuację, w której drobny konflikt miał poważne konsekwencje.
~~
Takuma wszedł do piwnicy po składniki potrzebne do przygotowania swego ulubionego dania. Gdy zapalił światło, gitarzysta zauważył cień poruszający się między regałami. Ostrożnie podszedł bliżej. Cieniem okazał się być Kiyozumi, który właśnie zjadał główną ingredencję obiadu Takumy, czyli pudełko po butach Doc. Martens.
- Kiyozumi! Zjadasz mój obiad! - Wykrzyknął zdenerwowany gitarzysta. Zaskoczony Kiyo oderwał słodki ryjek od przedmiotu. Z ust wciąż sterczał mu kawałek tektury.
- Przecież mówiłeś, że mogę jeść do woli kartony z twojej piwnicy... - Zmieszał się perkusista.
- Tak, ale wyraźnie mówiłem także "Nie jedz kartonu po Martensach, bo trzymam je na specjalną okazję"! - Takuma oparł dłonie na biodrach, przez co jeszcze bardziej niż zwykle przypomniał latającą wiewiórkę.
- Zapomniałem, przepraszam! - Przestraszony Kiyozumi zrobił krok do tyłu.
- Co mi da twoje "przepraszam"? Dzisiaj przychodzą do mnie bardzo ważni goście, którym już obiecałem "Karton po Martensach a'la Takuma"! Co mam im niby teraz powiedzieć? - Z oczu gitarzysty wręcz sypały się iskry.
- Nie dramatyzuj! Zrób im po prostu jakiś inny karton.
- Dobrze wiesz, że pudełka po Martensach są wyjątkowo wytrawne, jak również i delikatne, dlatego też bardzo je sobie cenię! Zawiodłeś mnie... Myślałem, że jesteś moim przyjacielem, a ty zjadasz moje kochane pudełeczko! Wynoś się z mojej piwnicy! I żebyś już nigdy więcej nie ważył się zjadać czegoś z moich zbiorów! - Wykrzyczał Takuma, a jego kolega przygarbiony opuścił przybytek.
Konsekwencje tej kłótni były straszne - Kiyozumi, mimo tego, iż pogodził się w końcu z Takumą, wciąż nie miał dostępu do jego piwnicy. Musiał więc jadać wyłącznie kartony po telewizorach, a wiadomo, że te nie mają zbyt wielu wartości odżywczych. W efekcie perkusista schudł tak bardzo, że nie potrafił unieść pałeczki. Jedyną czynnością, którą mógł wykonywać bez uszczerbku na zdrowiu, była regulacja przycisków i guziczków w syntezatorach. Dlatego też zespół Anli Pollicino z rocka musiał przerzucić się na techno.
_____________________________________
Zamiana rocka w techno to przecież straszna konsekwencja, nje? ;___;
Rzegnaicie ^_^

wtorek, 2 października 2012

AnliAdventures part V

Pierwszą rzeczą którą zobaczył Shindy po przebudzeniu, był nieco przybrudzony różowy tobołek leżący pod ścianą. Wokalista nie widział go zbyt dokładnie - jego oczy były wciąż trochę zamglone. Rozejrzał się więc na boki, licząc na to, że rozpozna miejsce w którym się znajduje. Dostrzegł trójkę swoich kolegów - wciąż pozostawali nieprzytomni. Następnie próbował wstać, jednak nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Pozostało mu więc tylko siedzieć i czekać, aż obudzi się reszta. Utkwił wzrok w tobołku i rozmyślał nad tym, co zaszło w różowej sali. W pewnym momencie zauważył, że rzecz, którą obserwował poruszyła się, uznał jednak, że winny za to przywidzenie jest słaby wzrok. Za drugim razem jednak ruch był wyraźniejszy. Tobołek usiadł, poprawił zakurzone blond włosy i cicho zakaszlał.
- Takuma! - Shindy usiłował krzyknąć, jednak z jego gardła wydało się tylko chiche chrząknięcie. Takuma natychmias spojrzał w stronę wokalisty, i jego twarz opromienił uśmiech. Nawet jego oczy były radosne, porzucając swoje zwyczajne, zimne spojrzenie.
- Szyndzia*! - znajda wstała i podeszła do przyjaciela, który z radości nie zwrócił uwagi na to, że Takuma użył znienawidzonego przez niego przezwiska.
- Powiedz, co się stało? Jak się tu dostałeś?
- N-no... To było tak... Dostałem SMS z nieznanego numeru. Był podpisany twoim pełnym nazwiskiem, a mało kto je zna, wiec uwierzyłem, że ty go wysłałeś... Nie pamiętam dokładnie treści, ale chodziło o to, że mam natychmiast przyjść na próbę, bo inaczej wylatuję i że na przyjście mam godzinę, no to umyłem tylko zęby i natychmiast wyruszyłem. Gdy byłem już w korytarzu koło łazienek nagle ktoś mnie szarpnął. Dalej pamiętam tylko tyle, że obudziłem się tutaj, a później natychmiast znów zasnąłem. Martwi mnie to, że gdzieś zapodziałem swojego misia...
- Jeśli się stąd wydostaniemy, to gwarantuję ci, że go odzyskasz - westchnął Shindy - ciekawe, dlaczego reszta jeszcze śpi.
- Nie wiem dokładnie... ale sądzę, że po prostu masz najmocniejszą głowę... Kiyozumi pewnie też niedługo się obudzi, bo jest najcięższy. - Stwierdził Takuma. Shindy streścił mu całą akcję poszukiwawczą, a w trakcie jego monologu zbudził się najpierw Kiyo, a później cała reszta zespołu.
- Zadzwońcie do tego klubu i powiedzcie, że znaleźliśmy Takusia i że jutro wystąpimy. Aha, najlepiej powiedzcie też, że ci idioci z bubla nas porwali - powiedział Masatoshi - kto z was ma przy sobie komórkę? Zostawiłem swoją u nas.
- Yoichi i ja też.
- Nie wziąłem telefonu z domu.
- Mam prawie rozładowany, ale może jeden telefon uda mi się wykonać. Jest tu zasięg. - Wokalista wystukał numer na klawiaturze.
- Całe szczęście! - Westchnął Takuma. - Chyba dopadło mnie jakieś przeziębienie...Strasznie zmarzł mi...
- Dzień dobry, mówi Shindy z Anli Pollicino.Tak, wystąpimy jutro w.. Halo? Halo? Nie wierzę... Rozładowała się! - Zrozpaczony Shindy schował twarz w dłoniach.
- Co teraz zrobimy? Jeśli się nie wydostaniemy, to nie wystąpimy w klubie. Jesli nie wystąpmimy w klubie, już wiecej nas tam nie zaproszą. Czyli możemy się pożegnać z dużymi koncertami i nowymi sponsorami! - Jęknął Kiyo.
- Co tam sponsorzy...może nigdy stąd nie wyjdziemy.. Zginiemy z głodu i pragnienia... Albo zaczniemy się nawzajem zjadać... - Yoichi usiłował zrobić groźną minę, ale jego urocza pucołowata twarz nie nadawała się to tego typu zabiegów.
- Taaak? No to najpierw zjemy ciebie, jesteś najmniejszy i najsłabszy - rzekł z sarkazmem Takuma.
- Co robimy? Tu nie ma nic, przez co można by uciec. Są tylko pudła z nowym singlem bubli - Masatoshi otworzył jeden z kartonów** i wyjął płytę - możemy się nimi żywić, ale myślę, że będą słodkie i mdłe w smaku.
- W jakiej części budynku jesteśmy? To znaczy: możemy być w piwnicy Bubble, ale równie dobrze to może byś skąłdzik na ich piętrze. - Rzekł Takuma, skubiąc rąbek swojej piżamy.
- Zginiemy z braku światła, a nasze szkielety pozostaną tu na wieki - powiedział poważnie Yoichi. Drugi z gitarzystów przyjrzał sie mu ze zdziwieniem.
- Wypił pół litra alkoholu i zjadł kilka kostek mydła, a pewnie ten środek nasenny też mu trochę zaszkodził - wytłumaczył przyjaciela Masatoshi.
- Rozumiem. Chyba...
- Ciesz się, że już nie cytuje Paulo Coelho, albo jeszcze innych mądrych ludzi.
- Paulo jest nadal moim mistrzem... Nigdy nie zrozumiecie miłości, jaką go darzę! - Oburzył się Yoichi.
- Nawet nie próbujemy.
Nagle coś zachrobotało i otworzyły się ciężkie, metalowe drzwi. Shindy wyciągnął szyję, aby dojrzeć, co sie za nimi znajduje, ale te natychmiast się zamknęły. Dimitrij, który wszedł do pomieszczenia zaśmiał się złośliwie i usiadł na małym, składanym krzesełku. Mebelek cudem chyba nie rozpłaszczył się pod ciężarem olbrzyma.
- Mam pilnować. - Chrypnął, wyciągnął ze skórzanej torby bułkę z szynką i zaczął ją konsumować.
- Dimitrij... Wypuść nas - powiedział błagalnie Masatoshi, ale ochroniarz tylko znów się zaśmiał.
Członkowie Anli Pollicino przycisnęli się do siebie i szepcząc zaczęli dyskutować.
- Nie przekonamy  go - stwierdził zrezygnowany Takuma.
- Nie ma szans - dodał Shindy.
- Prze...kichane - westchnął Masa. Yoichi machnął ręką, podszedł do Dimitrija i usiadł na kartonie stojącym przed nim.
 - Skąd pochodzisz? - Zapytał ochroniarza. Tamten nieco zdziwił się, ale odpowiedział na pytanie.
- Urodziłem się w Moskwie.
- Jak długo pan tu mieszka?
- Odkąd się ożeniłem. 20 lat.
- Ma pan dzieci?
- Dwa dzieci. Teraz dorosłe. - Uśmiechnął się bodyguard z rozrzewnieniem. Pozostała czwórka patrzyła w osłupieniu na tę wymianę zdań.
- Pewnie miały szczęśliwe dziecństwo.
- O, tak. - Dimitrij uśmiechnął się jeszcze szerzej, za to Yoichi westchnął teatralnie.
- Też chciałbym takie mieć. A-ale nie było mi dane...
- Dlaczego?
- Tata był marynarzem... Bywał w domu raz w roku na kilka dni. A mama miała kochanka i tylko czasami zwracała na mnie uwagę. Nie kochali mnie. - Gitarzysta pociągnął nosem. Ochroniarz spojrzał na niego ze współczuciem i wyciągnął ze swojej torby butelkę.
- To straszne...
- Tak... W dodatku moja mama i babcia ciągle myślały, że jestem dziewczynką. Nie dostawałem co zabawy autek tylko lalki i kucyki pony. Babcia zapisała mnie na  balet... Musiałem tańczyć w szkolnym przedstawieniu w różowej spódniczce.
- Okropne! - Poruszony ochroniarz pociagnął zdrowo ze swojej butelki i czknął.
- Co on wygaduje? Przecież każdy by się zorientował, że zmyśla... - Szepnął Takuma do trójki kolegów, jednak oni tylko go uciszyli.
- A gdy miałem trzynaście lat przygarnąłem do siebie pieska. Małego ślicznego pieska. - Yoichi znów zaczął pociągać nosem. Dimitrij zdążył opróżnić już połowę butelki. - Piesek bardzo kochał mnie, a ja kochałem mojego pieska.
-  Ojoj!
- Ale pewnego dnia pieska potrącił listonosz, jadący na hulajnodze... Nie udało się go uratować, już nic nie mogłem zrobić...
- P-przestań... - Ochroniarz zbladł i również zaczął pociągać nosem.
- Ten piesek był jedyną istotą, która w dzieciństwie mnie kochała. - Chlipnął gitarzysta.
- Nie-e..! - Jęknął wielki człowiek, a po jego policzkach stoczyły się łzy. Wypił kilka ostatnich łyków swojego trunku po czym przyciągnął do siebie głowę Yoichiego niemal ją miażdżąc. - Biedny chłopczyk! Biedny, biedny chłopczyk!
- Mógłby mnie pan puścić? - Wydusił z wnętrza uścisku "biedny chłopczyk". Dimitrij puścił go, a Yoichi z ulgą otarł twarz z jego łez i glutów.
- Biedne dzieci! Żebyście byli biedni ja nie chcę! Wypuszczę was, ale cicho być musicie. Tu macie klucz, dalej otworzycie nim sobie - zwrócił się do nich beksa. Chłopcy z niedowierzaniem patrzyli, jak otwiera drzwi i przykłada palec do ust. Cała piątka po cichu wyszła z pułapki.
- Udało ci się! - Kiyozumi z niedowierzanie  popatrzył na Yoichiego. Znajdowali się teraz w pustej różowej sali. Zaczęli skradać się do drzwi. Gdy Takuma już położył rękę na klamce, nagle jeden z foteli odwrócił się, ukazując siedzącego w nim Ronalda.
 - No, no... Chyba będę musiał poważnie porozmawiać z Dimitrijem.- Brzydal powoli zaczął podnosić się z miejsca.
- Jest bardzo miły - rzucił oschle Shindy.
- Jest mięczakiem, tak jak ty, Sierotko Shindysiu.
- Nie nazywaj go tak! - Warknął Kiyo.
- Ktoś prosił cię o zdanie, panie Kiyo-nikt-mnie-nie-kocha-zumi? - Ronaldo zaśmiał się i postąpił o krok naprzód.
- My go kochamy! To ciebie wszyscy nienawidzą. Mają cię dość. Nie widzisz, że jesteś obrzydliwy i odpychający? - Zapytał Takuma. Ta uwaga wyraźnie rozzłościła przyzwyczajonego do uwielbienia różowego wokalistę.
- Wprawdzie dziesięć minut temu odprawiłem Borisa do domu, ale on zawsze zatrzymuje się w kawiarence na drugim korytarzu. Gdy go wezwę, przybędzie natychmiast. Nie macie jak uciec.- Ronaldo wyjął telefon z zamiarem wykonania telefonu do drugiego ochroniarza, gdy nagle coś świsnęło mu koło ucha - to Masatoshi rzucił w niego jedną z płyt podwędzonych z piwnicy. Basista dał kumplom i po chwili w powietrzu zaroiło się od latających płyt. W czasie, w którym koledzy atakowali, Yoichi otwierał drzwi kluczem Dimitrija. Ronaldo rzucił się w bok, próbując dostać się do gitarzysty, ale uniemożliwił mu to Kiyozumi, celując singlowym pociskiem prosto między jego nogi. Wokalista Bubble jęknął z bólu i padł na kolana, a jego zakładnicy czym prędzej wydostali się z pomieszczenia i zamknęli je z drugiej strony na klucz. Cała piątka rzuciła się biegiem do schodów, a kilka minut później zaryglowała się bezpiecznie w swojej sali. Chłopcy padli na krzesła. Takuma przytulił do siebie pluszowego misia.
 - To był ciężki dzień... - Westchnął Kiyozumi.
- Zdecydowanie. - Przytaknął Shindy, a Masa kiwnął głową, stukająć jednocześnie w swoją komórkę.
- "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". - Podsumował Yoichi, zanim zasnął, a jego głowa opadła na ramię Shindy'ego.
  KONIEC
______________________________________________________________________
*Fffybacz, Rołzałke xD
** Karton - san! xDD
No. Czyli to już koniec...
Teraz powinnam powiedzieć kilka wzniosłych słów.
Ale tego nie zrobię xD
Powiem tylko: DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM! Tym, którym się podobało, i tym, którym mniej. 
Kurczę, trochę dziwnie się czuję. Zżyłam się z tym opowiadaniem :3 
Jeszcze tu wrócę!
Na poRZegnanie łapcie ślub Yoichiego i Barona :3
Rzegnaicie :33



niedziela, 30 września 2012

Info

Do środy napiszę ostatni part AA. Wcześniej raczej nie będę miała czasu go przepisać do komputera. Jutro mam lekcję gitary, więc prawdopodobnie raczej wtorek/ środa.

środa, 26 września 2012

AnliAdventures part IV, cz. 2/2

Enjoy, Anlikos! ^ ^
_______________________________________________________________________
-Dzień dobry...? - Powiedział niepewnie Shindy, patrząc na tę górę mięcha.
-Co tu dzieje się? - spytał ochroniarz, ujawniając tym samym swoje nie - japońskie pochodzenie i waląc wokalistę ogromną łapą w ramię.
- Nasz kolega przechodzi mały... kryzys.
- Co robicie tu wy? - od człowieka zajechało rosyjskim akcentem.
- Szukamy naszego punczga! - Wykrzyknął zdesperowany Masatoshi, jednocześnie starając się zrzucić z siebie Kiyozumiego.
- Czego szukacie wy? Dziewczyny nie chyba? -  jak dotąd mężczyzna posługiwał się tylko zdaniami pytającymi i basista zaczynał wątpić, czy ochroniarz potrafi powiedzieć cokolwiek innego.
-"Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie", jak to kiedyś ujął mój mistrz...- rzekł Yoichi.
- Nie rozumiem ja was... - Rosjanin zdjął ciemne okulary i przetarł czoło  rękawem. - Wy tu czekacie, a ja dzwonię do szefa.
- Wiejemy? -zapytał szeptem Masa Shindy'ego. Tamten jednak pokręcił głową.
-Popatrz na Yoichiego i Kiyo, ledwo stoją. Poza tym, to jedyny sposób, by dostac się do Takumy - westchnął. Tymczasem bodyguard kończył rozmowę przez telefon.
-..tak, rozumiem. Dobrze. - Człowiek spojrzał na nich i uśmiechnął się złowrogo. - Szef widzieć chce was i pogadać miło.
- Oczywiście. - Rzekł Shindy z godnością. - Kiyo, ogarnij się i chodźmy.
- Już, już. - Perkusista puścił Masatoshiego. Pod oczami miał czarne plamy, co upodabniało go do misia pandy. Ruszyli za ochroniarzem. Gdy przeszli przez drzwi niemal ich zatkało. Podłoga, po której stąpali była pokryta miękką, różową wykładziną. Na ścianach wisiały ogromne, zabarwione lekko na czerwono lustra, które dodatkowo zdawały się powiększać i tak już duże pomieszczenie. Pod sufitem drżały kryształowe żyrandole, a wszystkie meble i sprzęty miały soczyście grapefruitowy odcień. Zaskoczony Masatoshi zaklął, natomiast Yoichi wyglądał na oczarowanego. Shindy i Pandazumi natomiast patrzyli w jeden punkt. Reszta po chwili również zauwazyła, że na różowych krzesłach siedzieli młodzi mężczyźni w landrynkowych garniturach, włosach i makijażu, kiwający sie w rytm dobiegającej z wieży stereo melodii. Dziewczęcy głosik wyśpiewywał słodziutko puste frazesy o miłości.
- Ostatnio nie byli tacy... słitaśni.- rzekł Kiyo szeptem.
Po dwóch czy trzech minutach owi ludzie dostrzegli  przybyszów. Najbrzydszy i najbardziej różowy z całej piątki mężczyzna wstał, uprzednio ściszywszy nagranie.. Z wybielonym i świecącym (za sprawą złotego zęba) uśmeichem podszedł do gości.
- Witajcie w naszych skromnych progach - rzekł piskliwym, przesadnie słodkim głosem. - Jak wam się podoba nasz nowy album?
- To ty śpiewasz? Myśleliśmy, że to jakaś dziewczynka. - Mruknął Masatoshi, ale zagłuszył go perkusista.
- Co zrobiliście z Takumą? - Wyrwał się.
- Widzę że pan Płaczek jest odważny - zaszydził wokalista Bubble - ale i bardzo nieuprzejmy. Najpierw należy się przywitać i przedstawić.
- Ty się nie przedstawiłeś. - Zauważył Masatoshi.
- Och, wybaczcie - mężczyzna skłonił się nieznacznie - jestem Ronaldo.
- Jak ten piłkarz? - Kiyo zaciekawił się momentalnie.
- O tak. Mam z nim wiele wspólnego. Oboje jesteśmy przystojni, utalentowani...- Zaczął sie rozwodzić różowy, jednak Shindy mu przerwał.
- Jasne, jasne... Powiedz, co zrobiliście z Takumą.
- To już wyjaśnią wam moi znajomi. Dimitrij, Boris! - Ronaldo pstryknął palcami, na co ochroniarz, którego poznali już wcześniej oraz jego nieco mniejszy kolega wkroczyli do pomieszczenia. Jeden z nich złapał Shindy'ego i Kiyo za nadgarstki, a drugi zrobił to samo z Yoichim i Masatoshim.
- Co ty robisz? Puść mnie! - Krzyknął basista i próbował się wyrwać. Oczywiscie - bez rezultatu.
- Tak, bowiem "wolność to dobro, które umożliwia korzystanie z innych dóbr" - dodał Yoichi, nie wyglądając jednak na szczególnie zmartwionego swoim położeniem.
- Jeśli będziecie grzeczni i zrezygnujecie z dania tego koncertu, to puścimy was wolno i może zobaczycie jeszcze waszego blond kolegę. - Ronaldo zaśmiał się szyderczo.
- "Najgorszą rzeczą jest rezygnacja. Nie wolni nigdy, z żadnego powodu odwracać sie do zycia plecami"- rzekł gitarzysta.
- Dobrze, więc na wasze życzenie. - Bubbles spojrzał na Dimitrija, na co tamten, a za nim jego kolega wykonali jakieś ruchy. Jednak chłopcy z Anli Pollicino nie zdążyli nawet zobaczyc jakie. Nagle usłyszeli suchy trzaski i po kolei zapadli się w ciemność.
__________________________________________________
 Ten part dedykuję...Hmmm...Może....Mojej bułce z serem *-* Jej też się coś od życia należy, prawda?
Chciałam w sumie napisać więcej, ale zostawię na razie tak jak jest, by podsycić napięcie.
Tak, wiem. Jestem zUa.
W każdym razie następny part powinien być już ostatnim. Większość już napisałam, więc może pojawić się jeszcze w tym tygodniu ^ ^
PS. DZIĘKI DZIĘKI DZIĘKI, ŻE CZYTACIE!!! Lofczam was :333
Kolejny paintowy twór^ ^ To brzydkie w prawym rogu to ja.
So True...

piątek, 14 września 2012

Gienia - Jestę Japonką


 Proszę bardzo. Oto i zdjęcie z przedszkola. 

Nie mam skanera (czy też raczej- mam zepsuty), więc zrobiłam zdjęcie zdjęcia. Genius.
Dla porównania zdjęcie Gieni w wieku lat piętnastu możecie zobaczyć w zakładce "KARTA PACJENTA" :3

*Le odkurzanie wspomnień*

~Diary

 MAM KOSMICZNEGO PECHA.
Powalił mnie jakiś wirus, który wygląda jak angina, ale nie jest anginą, tylko jest wirusem <błędy gramatyczne level boss>
Wszystko mnie boli. Czemu jestem taką ofiarą? ;_____;
W każdym razie do rzeczy.
Dzisiaj, leżąc w gorączce i ogladając "Muminki" (nie pytajcie...), nagle sobie coś przypomniałam.
Mała Genowefa w przedszkolu na bal przebierańców przebrała się za Japonkę!
Natychmiast poleciałam szukać zdjęcia, które popełnił nasz cudowny przedszkolny fotograf (szczerze go nienawidziłam. Nie wiem dlaczego. Może to przez tego podejrzanego ptaszka, który miał wylecieć z lampy błyskowej?). I bingo! Znalazłam w którymś z zapomnianych albumów. Teraz stoi sobie wesoło w ramce.
Na foci pięcioletnia Gienia nie ma zbyt szczęśliwej miny (z powodu pana fotografa...?), za to posiada skośne oczy, narysowane przy pomocy eyelinera starszej siostry, szlafrok przypominający kimono, błyszczące niebieskie portki, wachlarz oraz laczki (mała Genowefa nie wiedziała bowiem, że Japonki nie noszą laczek w kolorowe kwadraty, ale, no właśnie, japonki) na różowych rajtuzkach. Gienia miała kiedyś ciemniejsze włosy niż teraz, więc jej "japońska" fryzura wyglądała wiarygodnie.
I TO SIĘ NAZYWA DOBRY COSPLAY xD
Genowefa wtedy jeszcze nie wiedziała, że w wieku lat piętnastu będzie zakochana w pewnym perkusiście z Japonii. Prawdopodobnie Genowefa nawet nie potrafiła wtedy odróżnić Japońca od dziury w ścianie.
A teraz małe pytanie:
Dlaczego, do wafla, piszę w trzeciej osobie o małej Gieni? Przecież mała Gienia to ja ;___;
Kto chce zobaczyć to zdjęcie? <le las rąk xD>
Na razie macie urocze laczki:
PRZEDSZKOLE FASHION :3




niedziela, 9 września 2012

AnliAdventures part IV, cz. 1

Postanowiłam podzielić part IV na dwie części, żeby nie był za długi :3 Enjoy!
PS. Ta część będzie nudniejszą z dwóch xD Ale nie mogę pominąć tych "nudnych" wydarzeń, bo będą ważne dla rozwoju akcji. W każdej książce jest coś takiego.
Albo po prostu nie umiem pisać ciekawych opowiadań xD
__________________________________________________________
- Trzeba zebrać wszystkie informacje - stwierdził Shindy, gdy siedzieli zajadając się smakołykami z aluminiowych pojemników. - Co wiemy?
- Cóż... Takuma wyszedł z mieszkania koło 6 rano, co możemy wywnioskować z tego, że portier, który zaczyna zmianę o 7, nie widział, gdy wychodził; Pudernica zaś wstaje o 5, a zauważył wyjście sąsiada. Wiemy, że Takuma musiał wstać nagle i bardzo się śpieszyć, ponieważ nie zdążył nawet się ubrać. Tutaj przybył około godziny 7, co świadczy o tym, że prawdopodobnie szedł pieszo. Po wejściu do budynku skierował się do naszej sali, ale do niej nie dotarł. Myślę, że został ubezwłasnowolniony i porwany niedaleko łazienki, a sprawcy wydostali się z nim przez schody ewakuacyjne. Sądzę, że dobrze znali to miejsce, bo wiedzieli, że ani na tym korytarzu, ani na schodach nie ma kamer ochrony. - Fachowa przemowa Kiyo niemal zwaliła z nóg Shindy'ego. Widząc jego zaskoczoną minę, perkusista wzruszył ramionami i rzucił mimochodem - Oglądam całkiem sporo seriali kryminalnych.
- Nareszcie to twoje bezustanne wgapianie się w ekran przyniosło efekty inne, niż spóźnianie się na próby.
- Shindy, taki komplement z twoich ust to dla mnie zaszczyt - powiedział pałkarz, szczerząc się do kolegi, tamten jednak już nie zwracał na niego uwagi, myśląc nad czymś gorączkowo. Jego mina wyrażała najwyższy poziom skupienia. Kiyo spojrzał więc na Masatoshiego, który nie odezwał się ani słowem odkąd wrócili z recepcji.
- Co o tym myślisz, Masa?
- C-co? - Basista wydawał się być jak wyrwany ze snu.
- Pytałem, co sądzisz o mojej teorii.
- Bardzo trafna...? - chłopak* podrapał się po głowie. Kiyozumi podejrzewał, że coś złego dzieje się z jego przyjacielem. Od jakiegoś czasu Masie zdarzały się takie właśnie chwile, w których zapominał o otaczajacym go świecie. Poza tym zapisał się na jogę, chodził na siłownię (efektów jak na razie brak), oraz nauczył się robić skarpetki na drutach. Coraz mniej bywał też w okolicy swojego komputera.
- Co się z tobą dzieje?
- Myślę, że to ma coś wspólnego z tą babką z recepcji. - Shindy niewinnie spojrzał w leżącą na stoliku gazetę. Basista natomiast zaczerwienił się natychmiastowo.
- Wcale nie! - Wybuchnął. Widząc jego reakcję Yoichi (który wyraźnie odżył po zjedzeniu solidnego posiłku) roześmiał się radośnie, a następnie przybrał minę filozofa.
- Masatoshi... Ta dziewczyna jest słodka, ale pusta. - Powiedział tonem wielkiego myśliciela. - Zupełnie jak czekoladowy zajączek.
- I w dodatku ma małe... - zaczął Kiyo, ale napotkawszy surową minę Shindy'ego zmieszał się i dokończył zdanie innymi słowami, niż zamierzał - ...małe oczy.
- Nie mówcie tak! - obruszył się Masa.
- Czyli coś jest na rzeczy, przyznaj się, c...
- Zajmijcie się Takumą. - wycedził Shindy, tym samym kończąc wymianę zdań. - Kto mógł go porwać?
- Jest całe mnóstwo podejrzanych! Ale sądzę, że na pewno maczał w tym palce zespół, który jest pierwszy na liście rezerwowej na jutrzejszy występ w klubie. Wiecie, ten z dziwnym wokalistą ze złotym zębem. Mają motyw. Gdyby nie my, to graliby jutro koncert w bardzo popularnym miejscu. - Kiyozumi znów wpadł w swój wizerunek śledczego.
- Jesteś geniuszem! - ożywił się Shindy.
- Jak to powiedział Arystoteles, "Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa". - Wtrącił Yoichi, powodując zdziwione spojrzenia kolegów.
***
- Gdzie teraz mogą być ci goście?
- Pewnie gdzieś ćwiczą, skoro chcą jutro wystąpić.
- Jak ten ich zespół się nazywał? To była jakaś taka dziwaczna nazwa...
 - Bubble - powiedział sennie Masatoshi.
- Dokładnie! - Shindy wstał i klasnął w ręce - Masa, sprawdź w internecie, gdzie można ich znaleźć!
- Już, już... - basista zaczął stukać w komórkę drżącymi palcami. - Oni są stąd! Mają salę "Z", dwa piętra wyżej.
- To dlaczego nigdy ich tu nie widzieliśmy? - zdziwił się Kiyozumi.
- Przenieśli się tu tydzień temu. To co, idziemy do nich?
- Jedynie to możemy zrobić. - Wyszli z pomieszczenia, zwieszając ponuro głowy. Tylko Yoichi kroczył wyprostowany jak struna. Był wpatrzony w sufit, mimo iż jeszcze nieco się zataczał. Usta ściągnął w ciup i Shindy pomyślał, że przyjacielowi brakuje już tylko monokla, surduta i fajki. W windzie, mimo iż prawie odbijał się od ścian, gitarzysta wytrwał w swojej pozie filozofa - arystokraty. Chłopcy podążyli wzdłuż korytarza na ostatnim piętrze i stanęli przed wejściem do następnego.
- Kiyo, sprawdź, czy ktoś tam jest. - Szepnął Shindy, dźgając perkusistę palcem w ramię.
- Dlaczego ja?
- Bo Masatoshi polatuje pod sufitem, a Yoichi widzi podwójnie.
- To przecież ty możesz sprawdzić...- Próbował się wymigać Kiyo, ale chcąc nie chcąc wychylił się za winkiel**. Tam czekała niemiła niespodzianka. Pod drzwiami do sali "Z" stał wysoki, gruby mężczyzna, przypominający zapaśnika sumo***. Zasłaniał swoim ciałem niemal całe wejście do pomieszczenia. Perkusista natychmiast schował głowę z powrotem za róg.
- Mają ochroniarza. Taaakiego wielkiego...- Zrelacjonował. Masa i Shindy równiez wychylili się i spojrzeli na człowieka.
- Co teraz zrobimy? - Zmartwił się basista.
- Nie mam pojęcia! Nawet w czwórkę nie damy mu rady! Oppai**** ma większe, niż moja dziewczyna. - Rzekł Kiyozumi ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ty nie masz dziewczyny i z tego co wiem, nigdy nie miałeś. - Masatoshi zmarszczył brwi. Perkusista spojrzał na niego i nagle jego oczy wypełniły się łzami. Shindy, zupełnie nie wiedząc o co chodzi, wytrzeszczył się na przyjaciela, który właśnie zaczął cicho łkać.
- Hej, no co ty... Dlaczego płaczesz?
- No bo... ja nie mam nikogo! - Kiyozumi przetarł oczy pięściami, rozmazując sobie przy tym cały makijaż. - Jestem taki samotny! Nikt mnie nie kocha!
- Przestań...Nie płacz, przecież nie jest aż tak źle... - Oszołomiony Masatoshi poklepał go po ramieniu, na co tamten wydał z siebie zduszone buczenie i nagle go przytulił. Zrobił to tak mocno, że Masie oczy niemal wyszły z orbit.
-J-już m-moja b-babcia t-twierdziła, że b-będę samotny! A ona n-nigdy się nie m-myli...!
- Spójrz na to inaczej, no pomyśl, masz fanki w całej Azji, Europie, nawet w Ameryce! - próbował pocieszać wokalists.
- Nie mam! One wszystkie kochają ciebie, Shindy, bo jesteś taki ładny...Takumę, bo jest tajemniczy...Yoichiego, bo jest śliczny jak dzidziuś i Masatoshego, bo jest uroczy... Ale nie mnie! Nikt nie kocha biednego, opuszczonego Kiyo! - perkusista zamoczył już prawie cały tył bluzy Masy, ale mimo usilnych starań Shindy'ego i "trafnych" cytatów Yoichiego ("Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny.", "Ktoś stojący samotnie, byłby niezwyciężony, ale osłabiają go sojusznicy.") nie przestawał płakać. Nagle na całą tę, wyjętą żywcem z kiepskiej komedii, scenę, padł ogromny cień. Nad pozostałościami zespołu Anli Pollicino stał ogromny ochroniarz.
-Kogo my tu mamy?
_________________________________________________
*może to trochę dziwne nazywać ich "chłopakami", ale są tak uroczy, że po prostu nie mogę inaczej :3
**"Bajka o winklu i wodorze, co zawsze chodzili w porze" - inteligentny wierszyk z lekcji chemii xD
***wypisz - wymaluj ja (minus to "mężczyzna" ) xDD
****oppai=cycki. Wolę to słowo w wersji japońskiej :3
~
Ten part dedykuję..hmmm...Po prostu wszystkim, którzy czytają,. Wiedzcie, że jesteście zarąbiści i że Gienia (czyli ja xD) was lofcza :3 Powinnam tu wyróżnić Haiiro, Black Cherry oraz Rołzałke, ponieważ dużo komentują :3 Ale Gienia i tak wszystkich lofcza tak samo :3
No, więc zdążyłam jednak dzisiaj! Myślałam, że nie dam rady :3  ALE UDAŁO SIĘ :3
Miałam napisać tutaj bardzo dużo, ale zapomniałam większości. FUCK!!!
Mój musk jest już bardzo nieświeży dzisiaj...
Zaraz zacznę czytać biografię Lennona *___* Już się nie mogę doczekać. Są tam takie urocaśne zdjęcia... Wyczuwam nadchodzącą falę Beatlemanii! Ale co ja poradzę, że tak bardzo ich kocham *=*
Jutro trzy niemieckie pod rząd. Będę miała co robić xD Rołzałke, ciesz się, przynajmniej nie będę cię męczyć xD
Dzisiaj Anlisie robiły transmisję na żywo *-*
Ja: Kiyozumi, I love you!
Kiyo: Thank you! * le wyrzuca pięści w górę*
Awwww *-* *-* Gdyby wiedział, jak wyglądam, to by się tak nie cieszył xD Biedak. W opowiadaniu zrobiłam z niego perwersyjnego mazgaja. No cóż, perwersyjny to on jest, nie da się ukryć, ale co do mazgajenia nie jestem pewna!
Jeśli tak, to mogę go pocieszać zawsze i wszędzie.
Rzegnaicie ^_^
 Uroce *3*

 Znalazłam to wciśnięte w kąt pokoju mojej siostry, gdy u niej odkurzałam (jestem za dobra...). Ładne? To wisiorek ^*^



sobota, 8 września 2012

Pytanie do AA :3

Miałam zamiar dodać dzisiaj kolejny part AA, ale wpadłam na pewien pomysł.
Mianowicie:
Macie jakieś podejrzenia co do tego, kto mógł porwać Takumę?
Bardzo bym chciała poznać wasze propozycje co do tego, zanim wstawię następny part, który zaraz zacznę wesoło przepisywać :3
Ale jeśli dzisiaj padną przynajmniej dwie propozycję, to wrzucę dzisiaj. Popaczymy :3
_______________________________________________________________________

A tak poza tym, to kupiłam dzisiaj sobie w pewnym zarąbistym sklepie w Opolu coś w stylu pieszczochy.

 Ręka strongmana, ale czego się spodziewaliście po osobniku wielkości prawie dwóch metrów? xD
No i jeszcze jeden zakup, dodaję to zdjecie, gdyż ponieważ mi się podoba :3

 I tak najważniejszą rzeczą, którą dziś nabyłam jest książka "John Lennon - Życie" *=*
No.
To wiecie, co macie robić :3

niedziela, 2 września 2012

Małe wyjaśnienie :3

Przepraszam, że nic nie piszę ostatnio, ale mam problemy zdrowotne, niestety. Coś mi się dzieje z zębami od dwóch tygodni. Moja dentystka jutro wraca z urlopu, więc NARESZCIE zrobi z nimi porządek i będę w stanie normalnie myśleć.Może w końcu przestanę "emować" :3
W każdym razie - zabrałam się już do pisania następnego partu AnonimowychAlkoholików AnliAdventures. Będzie więc na pewno w ciągu najbliższego tygodnia :3
Czyli Kiyo jednak lubi chodzić w damskich ciuszkach? xDD
Dobra, i tak go kocham *-*
Jego buty są rozwalające (dosłownie xD) :3
I chcę to zdjęcie, które zrobił Yoichi xD


niedziela, 26 sierpnia 2012

Zamulasto.

Piszę w jednym z przebłysków świadomości, które dzisiaj zdarzają się u mnie niezwykle rzadko.
Byłam wczoraj na Polconie!
Moje nabytki :3

Było bardzo fajnie. Szkoda, że przez cały dzień bolały mnie dwa cholerne zęby i egzystowałam pod wpływem środków przeciwbólowych. Przez co byłam strasznie rozdrażniona i złośliwa... Czasami traciłam kontakt z otoczeniem. Kilku rzeczy nie pamiętam. Podobno chciałam "gwałcić" jakiegoś gościa w loczkach >_< Ale kojarzę tylko tego nudziarza. Wiem, że chyba nikomu się nie podobał oprócz mnie. Ale był fajny. Miał kurcie włosy, jak Zupa.
Kurcie włosy Zupy zostały przeze mnie dokładnie zmacane, tak btw.
Teraz siedzę w pokoju i ledwo oddycham. Za niedługo powietrze chyba w ogóle przestane dochodzić mi do mózgu...! Zęby nadal bolą. OD WTORKU =.= Do tego ryj mi spuchł i wyglądam jak mors.
Do Rołzałke, Zupy i Kaede Haiiro - bardzobardzobardzobardzo przepraszam za głupoty które robiłam/mówiłam. Zazwyczaj jestem bardziej "ogarnięta"... Błagam o wybaczenie.

Rzegnaicie!


wtorek, 21 sierpnia 2012

AnliAdventures(i nie tylko)-piżamki

Można powiedzieć, że AA, part III zainspirowało mnie do pewnego painta, na którym (w którym?) dorobiłam Takumie piżamę.
No i się zaczęło:
 Duff McKagan z GnR (specjalnie dla Łysego, cóż :3)
 Slash z GnR
Dan, Emma i Rupert z filmów o Harrym Potterze
 ORAZ:
Masatoshi

Shindy (powstały dwie wersje, jednak ostatecznie zdecydowałam się wrzucić tę)

 Kiyozumi & Yoichi

NO I OCZYWIŚCIE:
Takuma, czyli oryginał i inspiracja :3

Myślę, że następny part AA pojawi się w przyszłym tygodniu. W tym już raczej nie dam rady, chyba że w niedzielę. Zobaczymy :3
Ędżoj!



niedziela, 19 sierpnia 2012

Nowa koszulka :3

W piątek przyszła do mnie moja koszulkaaa :3333
Zamówiłam ją w środę wieczorem, więc to chyba jakieś czary, nie wiem :3
Wysłałam zdjęcie do drukarni i mi ciepli (ciepli=wrzucili, ah ta piękna śląska gwara xD )
Kupiłabym sobie oryginalną w Poznaniu, ale po pierwsze nie było mojego rozmiaru, a po drugie nie miałam kasy x_X
Wiem, modelka ze mnie żadna. Ale co tam ;D
Jakość waflowa, bo z komórki.
Ale chyba coś widać :)
Ędżoj!
Rzegnaicie :3

czwartek, 16 sierpnia 2012

Mój sen

Kurczę,przypomniało mi się.
Dzisiaj śnił mi się Masatoshi...
Przyszedł do fryzjera, ja tam też siedziałam. Była gigantyczna kolejka. Siedzieliśmy na przeciwko siebie. Ja go na początku nie rozpoznałam, dopiero później. I oczywiście się na niego rzuciłam :D A następnie Masa wyjął laptopa , ja też wyjęłam swojego i zaczęliśmy ze sobą pisać, mimo że siedzieliśmy dwa metry od siebie.
Chyba za dużo siedzę w necie...
Awww, po tym śnie mi się przypomniał moment, w którym mijałam Masatoshiego na ulicy. Patrzyłam mu centralnie w twarz,a on...gryzł papierosa xD Popatrzył na mnie jak na debila oczywiście. Gdzieś tam z dołu. Jednak jestem od niego sporo wyższa...
Musieli się wszsycy nieźle przestraszyć machającej do nich niemal dwumetrowej (wzdłuż i wszerz xD) dziewczyny w koszulce z AC/DC
Black Cherry - ja zmacałam Kiyo na koncercie, to znaczy jego palce (teraz żałuję, że go nie wciągnęłam z tej sceny xD On jest taki mały i chudy, że na pewno by mi się udało ^ ^) oraz gryf basu Masatoshiego.
Myślę, że Kiyo rozpoznał mnie z machania z poprzedniego dnia, bo gdy staliśmy pod drzwiami tamtej księgarni, widziałam że na mnie patrzy i się śmieje.
Mój kurczaczek *=*
Tak, mam w cholerę do Poznania daleko, ale czego się nie robi dla siostry. Zwłaszcza, że to dzięki niej mogłyśmy z Rołzałke iść na koncert.
No, to chyba wszystko na dzisiaj :3
Rzegnaicie :3

AnliAdventures,part III

Z góry przepraszam, jeśli będą jakieś literówki itp., ale zapuściłam sobie paznokcie, i niezbyt komfortowo mi się w nich pisze *prosi na kolanach o przebaczenie*
______________________________________________________________
Gdy dotarli, już w swoich "męskich wersjach", na salę prób, czekała na nich kolejna wiadomość, napisana przez recepcjonistkę na karteczce przyklejonej do drzwi. Tym razem nie była anonimowa. Dzwonił właściciel klubu, w którym nazajutrz  miał grać zespół.
- "Doszły nas słuchy, że wasz gitarzysta jest nieosiąglany. Prosimy o kontakt.". Cholera, ktoś musiał dac im cynk - Shindy nerwowo chodził po pomieszczeniu.Masa usiadł w kącie, razem ze swoim basem i przytulił się do niego. Kiyo próbował ocucić Yoichiego, który zasnął na krześle w kącie.
- Zadzwonię tam,a ty, Kiyozumi, doprowadź go do stanu używalnosci... - westchnął wokalista, po czym wyszedł.
- Hej, budzimy się! - jednak ani krzyki, ani tarmoszenie za włosy nic nie dały. Gitarzysta nadal spał jak zabity.
- Oblej go wodą. - doradził Masa. Perkusista przytaknął, odkręcił butelkę z mineralką i wylał jej zawartość na twarz drzemiącego kolegi. Ten momentalnie przebudził się i zamrugał, zupełnie zdezorientowany
- Co się stało? - zapytał, jakby nie bardzo wiedział, gdzie się znajduje i kim jest.
- Wracaj do świata żywych!
- Dajcie mi spać! - Yoichi przymknął oczy, ale nie zapadł w sen.
- Może wsadzimy go pod prysznic? - zaproponował niepewnie basista.
- Jeśli to może pomóc... - westchnął zrezygnowany Kiyozumi. Oboje wzięli niedysponowanego przyjaciela pod boki i zaprowadzili go do łazienki.
- Jestem głodny. - zaczął marudzić gitarzysta. Masa rozsunął kotary w jednym z prysznicy, wepchnął Yoichiego do środka i z powrotem je zasunął, po czym kazał koledze ściągnąć ubrania. Tamten, klnąc pod nosem, rozebrał się i podał im swoje sfilcowane dresowe spodnie oraz koszulkę z wizerunkiem buldoga.
- Nie słychać wody. - zauważył perkusista dziesięć minut później, gdy czekali na Yoichiego pod drzwiami. - Lepiej zobaczmy, co on tam robi.
Widok, który zastali w łazience, przyprawił ich niemal o zawał. Yoichi, owinięty puchatym różowym ręcznikem, siedział na posadzce i zajadał się mydłem. Oniemiali patrzyli, jak gitarzysta skończywszy jedną kostkę, zabiera się do spożycia następnej. Pewnie jadłby dalej, gdyby do łazienki nie wpadł Shindy i nie wyrwał mu osobliwego przysmaku z rąk.
- Co ty robisz? - zapytał roztrzęsiony wokalista, gdy Yoichi próbował odebrać mu mydło.
-Jestem głodny! - jęknął płaczliwie.Masatoshi podszedł do niego i pomógł mu wstać.
- Kiyo, oddaj mu ciuchy, chyba już nic z nim nie zrobimy - westchnął basista, ale przyjaciel nie słuchał go, zajęty wpatrywaniem się w jakiś punkt leżący za drzwiami - Kiyo?
- Czy to nie jest przypadkiem Takumy? - zapytał perkusista i poszedł w stronę przedmiotu. Reszta, łącznie z półnagim Yoichim, ruszyła za nim. Kiyozumi podniósł z podłogi pluszowego misia, z futerkiem w kremowym kolorze (teraz nieco przybrudzonym) i z błyszczącymi oczami.
- Tak, to z pewnością należy do Takumy. - powiedział Masatoshi, łapiąc miękką łapkę maskotki. - To oznacza, że dotarł tutaj dziś rano, a dopiero później został porwany.
- Ale mógł zostawić tego misia już wcześniej, wczoraj albo kiedyś... - mruknął niepewnie Shindy.
- Nie sądzę. Wczoraj, gdy byliśmy u Takumy, miś leżał na swoim miejscu.
- Trochę to dziwne, że dorosły mężczyzna śpi z pluszakiem. - stwierdził zgryźliwie Masa.
- Ty śpisz ze swoim komputerem i nazywasz go "My Super Wife Deluxe", a to wcale nie jest dziwne. - zauważył Kiyo.
- Skończcie tą...interesującą wymianę zdań, dziewczynki.Lepiej chodźmy zapytać recepcjonistki, czy nie widziała dziś Takumy. - zaproponował Shindy.
- Muszę iść z wami? -zapytał Masatoshi, ale jego koledzy byli zbyt zajeci zmuszaniem Yoichiego do ubrania się, że nie zwrócili na to uwagi.
Dziewczyna zasiadająca na recepcji nie mogła mieć więcej noż 22 - 23 lata. Miała włosy ufarbowane na fioletowo, jaskrawo upaćkane powieki i nieodłączną znudzoną minę na chudej twarzy. Dziwny, srebrny strój, który miała na sobie sprawiał,że wyglądała jak przybysz z kosmosu.
- W czym mogę pomóc? - zapytała automatycznie, nawet nie zaszczycając ich dłuższym spojrzeniem.
- Nie widziałaś dziś może Takumy? - zapytał zupełnie już zrezygnowany Shindy. Recepcjonistka nie wyglądała bowiem na osobę, która przygląda się wchodzącym do budynku ludziom. Zanim jednak dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, wokaliście zadzwonił telefon. Mrucząc "To pewnie z klubu, powiedzieli,że oddzwonią", zniknął w pobliskim korytarzu.
- Jak wygląda ten cały Takuma? - zapytała kosmitka, jednak jej mina nie zdradzała nawet cienia zainteresowania. Kiyozumi, zajęty pilnowaniem wyrywającego się Yoichiego, automatycznie zrzucił ciężar konwersacji na Masatoshiego. Ten jednak nie potrafił wypowiedzieć ani jednego słowa, a jego twarz robiła się z każdą coraz bardziej czerwona. - Ktoś raczy mi odpowiedzieć?
- Etooo...Takuma...To taki różowy blondyn, który wygląda jak wiewiórka...-wykrztusił w końcu basista, przybierając kolor cegły wykąpanej z soku z buraczków.
- Nikogo takiego tu nie widziałam. - dziewczyna nareszcie popatrzyła na nich, rozbawiona zachowaniem Masatoshiego. Zdziwiony Kiyo nie wiedział, czy ma się smiać, czy płakać. W końcu posadził Yoichiego na podłodze, wyjął swój telefon i pokazał zdjęcie zaginionego recepcjonistce. Ta pokiwała głową.
-Tak, widziałam gdy tu wchodził dziś rano, tuż po tym jak zaczęłam pracę. Zwróciłam na niego uwagę, bo był ubrany w piżamę i miał ze sobą pluszowego misia.
- Nie wiesz, gdzie poszedł?
- W tamtą stronę - kobieta machnęła ręką w kierunku, z którego przyszli.
- Nie wchodził tu dziś nikt podejrzany? - perkusista kontynuował śledztwo.
- Tu wszyscy wyglądają podejrzanie. -fioletowowłosa zlustrowała wzrokiem Masę.
- Dobra, to już wszystkie pytania, dzięki za informacje. - Kiyo pozbierał pijanego kolegę z podłogi i całą trójką ruszyli z powrotem. Po drodze spotkali się z Shindym.
- Jeśli nie znajdziemy Takumy w ciągu najbliższych 24 godzin, to możemy się pożegnać z jutrzejszym wystepem - Zastępstwo nie wchodzi w grę, powiedzieli że albo oficjalny skład, albo żaden.
- Beznadziejna sytuacja. My dowiedzieliśmy się tylko tyle, że Takuma był tu rano. Razem ze swoim misiem. -rzekł perkusista. Wszyscy razem podążyli razem do sali prób.
-Jestem głodny! - zawył Yoichi, gdy już tam dotarli.
-Lepiej zamówmy coś do jedzenia, bo jeszcze zacznie wyżerać kostki toaletowe. - mruknął Kiyozumi, sięgając po komórkę.
__________________________________________________
Wiem. Jest beznadziejnie. Nuda. Szału nie ma, staniki nie latają.
Zero emocji.
Ale obiecuję, poprawię się.
Chociaż nie wiem, kiedy będzie następna część. Jutro po południu mam próbę chóru (oby już ostatnią w życiu!), a w sobotę i niedzielę będę na weselu (tutaj rozwikłała się zagadka dot. długich paznokci... Ah, ta próżność...). Mam nadzieję, że będę miała trochę czasu,żeby dodać coś w przyszłym tygodniu, zanim wyjadę do Poznania pomagać siostrze w przeprowadzce (a pojadę tam w środę)
Ten part dedykuję Łysemu - za painty, które są tak zarąbiste, iż wyciągają mnie nawet z największego dołka -   Zupie, która stwierdziła, iż to co piszę jest "ąkłe, ale fajne", cokolwiek to znaczy, oraz wszytkim czytelnikom. Cieszy mnie każdy wasz komentarz, ludzie :3
A oto piosenka, która dzisiaj mnie (oraz połowę innych domowników) męczy.
PS. Jak dojrzycie jakieś błędy, to łaskawie proszę o wskazanie mi ich, poprawię :3


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zaciesz!

Kurde.
Mam zaciesz z waszych komentarzy :3
Zmotywowały mnie.
Wena trochę mi "szwankuje", wiecie o co chodzi. Ale się postaram.
Jeszcze nigdy nie miałam dla kogo pisać :3
Dobra, wiem, że niektórych zmusiła do tego Rołza, ale i tak się ciesze jak głupia :333
Będę miała na uwadze wszystkie sugestie ^ ^
To do następnego!
                        Ah,ta mina Johna ----->

sobota, 11 sierpnia 2012

Cześć!

Ostatnio nie mam weny,więc nie wiem,kiedy pojawi się nowa część AnliAdventures.
Nie mam motywacji do pisania,bo nikt tego nie czyta.
Jeśli ktoś czyta-niech się głosi w komentarzu,jeśli może.

czwartek, 9 sierpnia 2012

AnliAdventures part II,cz 2/2

UWAGA,TA CZĘŚĆ BĘDZIE DŁUGA ;3
_______________________________________________________________________________

-Yoichi,uważaj na makijaż,robiłem go pół godziny!-jęknął Shindy,widząc co robi jego kolega-Dobra,Masa,zapoznaj nas z dalszą częścią planu.
-No więc...Gdy portier razem z Yoichim opuści posterunek,my wejdziemy do środka,a później pobiegniemy do mieszkania tego faceta.Otworzymy drzwi scyzorykiem Kiyo i przejmiemy Takumę.
-A co będzie w tym czasie z Yoichim?
-Najlepiej,gdyby pojechał z tym facetem jak najdalej,a później mu zwiał.-Masa podrapał się po głowie
-Nie wiem,czy to się uda.-rzekł Shindy sceptycznie.
-Yoichi,idioto!Miałeś w tym moczyć język,a nie to wypijać!-krzyknął nagle Kiyozumi.Ale Yoichi tylko patrzył na nich nieobecnym wzrokiem i uśmiechał się beztrosko.
-Co to były za ziółka?-zapytał Masatoshi,biorąc ze stołu kubek i obwąchując go.
-Nie było tam zbyt wielu ziółek...To mieszanka kilku alkoholi,głównie whisky,no i trochę mięty-jęknął perkusista.Yoichi zaśmiał się radośnie-A on wypił prawie pół litra!
-No to super...-westchnął Shindy-Co teraz zrobimy?
-Zatańczysz,laleczko?-rzucił w jego stronę Yoichi.
-Poradzimy sobie...Tylko ktoś musi go pilnować. Przebierzemy jeszcze jednego z nas.
* * *
Tym oto sposobem godzinę później Kiyozumi nie posiadał się ze złości,przemierzając chodnik w zielonej ozdobionej koronkami bluzce oraz tęczowej minispódniczce oraz z Yoichim chwiejącym się na każdym kroku.
-Pamiętaj...Jesteś Yoichina,a ja Yoko-rzekł nerwowo perkusista-I musimy poderwać portiera.
-Ale ty już masz męża,Yoko...Tego,jak mu tam...Johna McCartneya...-"Yoichina" przypięczętowała swoje zdanie głupim śmiechem.
-John LENNON umarł w 1980 roku...-mruknął Kiyo.
-A to zwracam honor,szefowo.-Yoichi zatoczył się i wpadł na jedną z latarni.
-Przepraszam szanowną panią,to był wypadeczek-Yoichi ukłonił się .Przez następne 10 minut Kiyo próbował odciągać kajającego się wciąż gitarzystę od słupa.
-Matko,ale wiocha...-szepnął Kiyo pod nosem,gdy Yoichi ukląkł przy słupie i zaczął mu opowiadać,niemalże płacząc, historię swojego życia.
Gdy w końcu doturlali się do apartamentowca Takumy,Kiyozumi pomyślał,że najgorsze dopiero przed nim.Przywołał na twarz nikły uśmiech i zaczął przymilać się do portiera.
-Dzień dobry!Ależ ja pana podziwiam...Nie nudzi się panu ta praca?Ciągle pan tak stoi...
-Praca jak praca.Dobrze płacą,to stoję.-mężczyzna pozostał niewzruszony,co nieco zbiło z tropu perkusistę.Zaraz jednak się zreflektował.
-Taki umięśniony i przystojny mężczyzna jak pan,powinien być raczej sportowcem lub aktorem...-Kiyo nie wiedział,jak zdołał wypowiedzieć te szyte grubymi nićmi kłamstwa.Portier miał bowiem około 40 lat,szczurzą twarz,rachityczne ramionka i ogromne stopy.Uznać,że jest przystojny mogłaby tylko kobieta albo bardzo zdesperowana,albo bardzo chora,albo bardzo pijana.Dlatego właśnie "Yoichina" przytuliła się jak rzep do marynarki portiera.Widać było,że jego próżność została połechtana,zwłaszcza że Yoichi zaczął wygadywać nagle jakieś kompletne bzdury
-Pan jest taki silny i męski...Dawno nie spotkałam takiego mężczyzny...Ostatni chłopak zostawił mnie dla mojej babci,bo zrobiła sobie lifting...
-Może chciałby pan skoczyć z nami do naszego mieszkania?Porozmawialibyśmy sobie spokojnie...-rzekł zalotnie Kiyo.
-Jaki tam pan,nazywajcie mnie Furuichi,wszscy tak do mnie mówią...Właściwie zaraz mam przerwę,mogę z wami jechać.-powiedział portier zdejmując służbową czapkę.
-Bardzo się cieszę...Yoichi...na,puszczaj Furuichiego...-Yoichi zrobił,co mu kazano,jednak zaraz potem złapał się kurczowo ramienia mężczyzny.Kiyozumi zatrzymał taksówkę,do której wsiedli całą trójką,po czym wyszeptał kierowcy adres,czyli najbardziej oddalony od mieszkania Takumy park,jaki znał.Jednakowo dobrze mógłby mówić głośno-portier był zbyt zajęty patrzeniem na ręcznikowe biusty dookoła niego.Perkusista odwiązał z szyi swoją chustkę,po czym zawiązał oczy mężczyzny.
-Niech to,dokąd jedziemy,pozostanie naszą słodką tajemnicą-wyszeptał do niego uwodzicielsko.
-Dobrze,dobrze,ale jedźmy już!-Furuichi aż przebierał nogami ze zniecierpliwienia.Kiyozumi kątem oka zobaczył Shindy'ego i Masę wchodzących do apartamentowca i odetchnął.
Jazda zajęła im kilkadziesiąt minut.Po wyszeptaniu kilku słów do taksówkarza,perkusista pomógł portierowi wysiąść z samochodu i posadził go na trawie.
-Zaraz zjawimy się z Yoichiną...Proszę nie zdejmować opaski...-wymruczał do ucha Furuichiego,po czym pobiegł z powrotem do samochodu.
* * *
Umiesz się tym posługiwać?-zapytał z powątpiewaniem Shindy,patrząc na Masę otwierającego scyzoryk.Stali właśnie pod drzwiami opatrzonymi mosiężną liczbą "520".Oczywiście najpierw sprawdzili,czy Takumy nie ma w swoim mieszkaniu,ale pod "518" nikt nie otwierał,wiec dali sobie spokój.
-No jasne,że umiem,jestem zwinny jak rącza gazela!-zbulwersował się basista.
-To się pośpiesz.Za 20 minut Pudernica wróci z pracy...-wiedzieli,do której pracuje sąsiad,ponieważ mężczyzna wykrzykiwał im niemal w każdej kłótni,o której musi wstawać do pracy i ile godzin "haruje jak wół tylko po to,by później słuchać tej kociej muzyki".
-Udało się-szepnął Masatoshi.Oboje powoli weszli do mieszkania.Pierwszym,czym zobaczyli,był...
-Kotek!-pisnął z zachwytem Masa*.Faktycznie,rude zwierzę patrzyło na nich.Mimo,iż zwierz siedział na podłodze,muzykom wydawało się,że patrzy na nich z góry.
-Bardzo przypomina swojego właściciela-zauważył Shindy
-To pers-wyjaśnił Masatoshi,kucając i biorąc rudzielca na ręce.-Ma obróżkę z napisem "Pumpernikiel",myslisz,że to jego imię?
-Nie wiem...Nie zajmuj się teraz kotem!Musimy znaleźć Takumę.-zganił go Shindy,rozglądając się po apartamencie.Wszystko było wypicowane na najwyższy połysk.Meble wyszorowano niemal do szarości.Podłoga mogłaby być jednocześnie lustrem,tak samo jak piec,lodówka,toster,każda najmniejsza łyżeczka oraz,jak stwierdził po dokładnych oględzinach mieszkania Shindy,muszla klozetowa.Każda najmniejsza rzecz nosiła na sobie ślady środków czystości,ale żadna śladu Takumy.
-Nya,nya,nya!Nya,nya,nya!-Masatoshi siedział na podłodze i  przemawiał do kota niczym stara ciotka do bobasa-Kto jeś śłodkim kotkiem,no kto?Pumpernikielek!
-Masatoshi...-odezwał się z politowaniem Shindy
-No co?
-Chyba się pomyliliśmy.Tu Takumy na pewno nie ma.
-Ja coś mam...Pumpernikielek znalazł to pod stołem-basista rzucił Shindy'emu gruby notes z kucykami pony na okładce i wytłoczonym napisem "Pamiętnik Małej Księżniczki".Niżej widniał podpis,świadczący niewątpliwie o tym,iż właścicielem różowego tworu był sąsiad Takumy.
-To pamiętnik tego faceta...Nie mam w zwyczaju czytać cudzych pamiętników..-przemówił stanowczo wokalista.
-Ale ja czytam!-Masa wstał i odebrał koledze dziennik,w jednej ręce wciąż dzierżąc kota,po czym zaczął czytać najnowszy wpis-"Dziś byłem z Pumperniklem u weterynarza.Nic mu nie jest,niepotrzebnie się martwiłem.Ta biegunka powinna z czasem minąć..." Jaka bie...
-Lepiej spójrz na swoją koszulę.-Shindy przycisnął dłon do twarzy,by powstrzymać śmiech.Na t-shircie Masatoshiego widniała duża,brązowa plama.Basista natychmiast wypuścił kota z ręki,na co ten zareagował oburzonym miauknięciem.
-Jak ja wyglądam?-zawył Masa,po czym wcisnął Shindy'emu dziennik i pobiegł do łazienki.Pamiętnik wciąż otwarty był na wpisie zawierającym opis problemów gastrycznych kota.Wokalista mimowolnie zaczął czytać.
-"Dziś nasz portier wyglądał wyjątkowo przystojnie.On ma takie cuudowne oczy!Gdyby tylko zechciał zwrócić na mnie uwagę..."-Shindy postanowił nie wdawać się w szczegóły.Przejrzał tylko dziennik,w nadziei że dostrzeże gdzieś imię Takumy,jednak nic nie znalazł,więc odłożył książeczkę w miejscu,w którym wcześniej leżała.
-Masatoshi,musimy wychodzić!-zawołał Shindy w stronę łazienki.Po chwili basista wyszedł z pomieszczenia.Na jego ubraniu wciąż można było dostrzec ślad po Pumperniklu.Już chcieli wychodzić,gdy usłyszeli szczęk klucza w drzwiach.
-O,nie!-jęknął Masa.
-Tutaj,szybko!-Shindy wskazał na  szafę,stojącą w garderobie.Oboje weszli do środka.Masatoshi przyłożył oko do dziurki od klucza i patrzył na poczynania wielbiciela kucyków,które nie były zbyt interesujące.
-Chyba nigdy stąd nie wyjdziemy..-mruknął słabo Shindy.Masatoshi natomiast z przerażeniem zauważył,że sąsiad Takumy podąża właśnie w stronę ich kryjówki.
-On tu idzie!-pisnął zdenerwowany-Już jest blisko!Co robić...?
-Nie wiem,nie wiem...-ręka mężczyzny była już na klamce...Gdy nagle zabrzmiało płaczliwe,zrozpaczone miauczenie.
-Pumpernikielku,znowu?-westchnął pan Stara Pudernica i podążył w stronę odgłosu,po czym zniknął w drzwiach sypialni.
Wiedząc,że mają mało czasu,Shindy i Masatoshi po cichu wydostali się z szafy,po czym delikatnie otworzyli drzwi wyjściowe i wydostali się z mieszkania i nie trudząc się nawet z zamknięciem ich pobiegli na parter.Tam już czekali na nich wściekły i zażenowany Kiyozumi oraz radosny Yoichi.
-Nie znaleźliście Takumy,prawda?-zapytał ponuro perkusista.
-Nie...-odparł Shindy,całkowicie zrezygnowany-Mieliście jakieś problemy?
-Oprócz tego,że Yoichi przepraszał latarnię i wyznał miłość parkometrowi,to nie.
-I tak nie było tak źle.Na ostatniej imprezie upił się jeszcze bardziej i przez godzinę macał manekina,mówiąc że lubi ciche kobiety...
___________________________________________________________________________
*Rołzałke,kojarzysz moje "Yhhhh...Elvisek!" na angielskim?To właśnie o coś takiego chodzi ;D
Przepisywałam to z mojego zeszytu przez półtorej godziny ;_;
Słit dedykacja dla wszystkich internetowych znajomych.
Dla nie-internetowych też.
Rzeczy,których słuchałam,tworząc to coś
-"Game of Love" AP
-"Labirynth" AP
-"Taste me" AP
-Jeszcze dużo innych utworów AP
-"Tomorrow Never Knows" Beatli
-Here,there and everywhere" Beatli
-"I'm only sleeping" Beatli
-"Because" Beatli
-Masatoshiego,pocinającego w Minecrafta
Większość była pisana w godzinach 01:00-03:00,więc bądźcie wyrozumiali,jak znajdziecie jakieś błędy lub niedorzeczności.
Chociaż w sumie niedorzeczności są zawsze.Wierzyć mi się nie chce,że zrobiłam z mojego kochanego Kiyozumisia transwestytę ;_;
LOLZ,łapcie mojego sweetaśnego gifa(kocham ten dziwny podskok Masatoshiego)

środa, 8 sierpnia 2012

AnliAdventures part II, cz 1/2

-Nie lozumiem.Cemu kotoś polwał naszego Takumę?Pseciez on nawet nie potrafi jajecnicy uzmazyć.Mimo ze mu sie wydaje,ze umie gotowac...
-Jeśli nie umie gotować,to znaczy że jest bezużyteczny?
-Yyy..Tak.Omal sie nie otrułem jego specjałami.
-Kto mógł go porwać?-Shindy z nerwów zaczął obgryzać paznokcie.
-No właśnie,kto?
-Mogę się założyć,że to ten jego sąsiad psychol.Ten,który wiecznie się zkarży na hałas.-powiedział Kiyozumi,nadal wpatrując się w kartkę.
-Gdy ty jesteś u Takumy,to na pewno się zkarzy.-mimo powagi sytuacji, Yoichi zachichotał.
-Kiyozumi może mieć rację.- przyznał Shindy, nie zwracając uwagi na komentarze gitarzysty.-Pamiętacie,jak groził mu eksmisją?
-Gdy odnajdziemy Takumę i wszystko już się wyjaśni,przysięgam że włożę ci gryf twojej gitary do nosa,Yoichi-warknął Kiyo przez zaciśnięte zęby.
* * *
Cała czwórka stanęła nieopodal wejścia do apartamentowca,w którym mieszkał Takuma.
-Pogadam z poltielem.-wyrwał się Yoichi,ale Shindy przytrzymał go za rękaw.
-Lepiej ja to zrobię.
-Ale dlacego...-Yoichi próbował polemizować,ale zobaczył swoje odbicie w sklepowej wystawie i roześmiał się.Trudno było mu się dziwić-skrzat wielkości filiżanki z fryzurą,która dziś bardzo przypominała szczotkę i z językiem na wierzchu wywołał by uśmiech u największego nawet ponuraka.Poza tym Yo-1 zupełnie nie potrafił się kłócić.Cała grupa podeszła nieco bliżej drzwi.
-Dzień dobry.-Shindy podszedł do portiera i skinął nieznacznie głową w geście powitania-Chcielibyśmy odwiedzić Takumę.
-Nie zostałem poinformowany o tym,że pan Takuma ma mieć gości.Poza tym nie ma go.Wyszedł rano.-rzekł wyniośle mężczyzna
-Ale...Wyszedł?Na pewno?
-Nie było mnie jeszcze wtedy w pracy,ale zostałem poinformowany o tym przez administratora jego piętra.
-A czy tym administratorem nie jest przypadkiem gość,który mieszka w 520?-do rozmowy włączył się Kiyo.Jako że jednocześnie próbował się wyplątać ze swojej bluzy,którą założył na lewą stronę,wyglądało to,jakby był zbiegiem z psychiatryka,który chce się uwolnić z kaftana bezpieczeństwa.Portier popatrzył na to z politowaniem.
-Owszem.A teraz,jeśli nie macie więcej pytań,to sio.
-To jasne jak słońce!-wrzasnął Yoichi,gdy już znaleźli się w odpowiednio dalekiej odległości od wrednego portiera-Ten koleś spod 520 uprowadził Takumę,a później podrzucił fałszywy trop!
-Na to wygląda-pokiwał głową Masatoshi.
-Musimy się koniecznie dostać do jego mieszkania!-szczebiotał Kiyo,któremu wreszcie udało się wyplątać z bluzy.
-Ale jak?Ten przemiły portier nas przecież nie wpuści.-zasępił się Shindy
-Ktoś wie,jak w ogóle się nazywa ten sąsiad?-zapytał Masa.Oczywiście nie mieli pojęcia.Może nawet Takuma tego nie wiedział,bo zazwyczaj nazywał sąsiada "starą pudernicą".
-Musimy obmyślić jakiś plan...Taki,zeby odciągnąć poltiela od dzwi!-Yoichi aż podskakiwał z podekscytowania.Oczy Kiyo również błyszczały niezdrowo.Tylko Masatoshi i Shindy wykazywali względne oznaki normalności.Czy też-w przypadku Masy-względnej normalności,o czym Shindy przekonał się przy knuciu planu.
-Musimy odwrócić uwagę portiera-rzekł Masa-Mam pomysł.
-Oświeć nas.-westchnął wokalista.
-Sądzę,że powinniśmy przemówić do jego uśpionych,podświadomych pragnień.
-Co?
-Yoichi przebierze się za kobietę i poderwie naszego przyjaciela.-wyjaśnił basista.
-Dlacego ja?-zaprotestował Yoichi
-Bo wyglądasz jak baba.-syknął Kiyozumi
-To chyba najlepszy plan,jaki uda nam się wymyślić- mruknął Shindy
-Mieszkam najbliżej,chodźmy do mnie-powiedział perkusista-Mam wszytko,co potrzebne,żeby zrobić cię na bóstwo,Yoichi.
* * *
Potykając się o leżące wszędzie magazyny "Playboy",Yoichi przedefilował po mieszkaniu Kiyozumiego,pokazując swoje nowe oblicze.Teraz,zamiast swojej blond czupryny,miał długie,falujące brązowe włosy.Jego twarz była szczelnie zaszpachlowana fluidem,pudrem i innymi kosmetykami.Na miejscu jeansów i t-shirtu znajdowała się teraz różowa,ledwie sięgająca kolan sukienka w kwiatki,pod którą falował sporych rozmiarów biust,złożony głównie z ręczniników i kilku par skarpetek.Na stopach gitarzysty tkwiły teraz buty na kilkucentymerowym koturnie.
-Shindy,masz talent do robienia z ludzi kobiet!-zachwycił się Masatoshi.Przemiana Yoichiego była bowiem dziełem Shina.To on wybrał sukienkę (pożyczoną od sąsiadki Kiyozumiego) oraz umalował kolegę -Yoichi,wyglądasz jak prawdziwa dama.
-Raczej: jak prawdziwa dama do towarzystwa.-stwierdził Kiyo z mściwą satysfakcją.Yoichi podszedł do lustra i obejrzał się w nim z każdej strony,
-Wow,jestem sieksi!-wykrzyknął i wypiął swój sztuczny biust.Masa wyjął komórkę i zrobił mu kilka zdjęć.
-Twoje notowania w Prosiaczkowym Rankingu pójdą w górę-stwierdził basista.
-Kiyozumi,jak tam te twoje ziółka na język Yoichiego?-zapytał Shindy
-Yyy...ziółka gotowe.Myślę że zrobiłem wszystko zgodnie ze wskazówkami,które mama dała mi przez telefon.-powiedział niepewnie perkusista i postawił na stole pokaźny kubek z dziwnie pachnącą miksturą.Yoichi usiadł przy stole i włożył język do naczynia.
___________________________________________________________________
Dobra,przepraszam,że rozbijam to na dwie części,ale nie mogę inaczej D: (nie pytajcie nawet,dlaczego -.-) Resztę dodam wieczorem.Obiecuję,że następna część będzie dłuższa.